poniedziałek, 15 grudnia 2008

Castle Party 2009 (!!!)

Kolejna impreza w Bolkowie zbliża się! :D
W 2009 roku będzie trwała w dniach: 24 - 26 lipca.
Zapowiada się wszystko bardzo ciekawie, ponieważ przyszłoroczni wykonawcy w większości stanowią zespoły zagraniczne, ba mało tego są to kapele głównie z Niemiec i Francji.

Oto kilka pozycji z listy zespołów:

-FRONT 242
-Covenant
-Diary Of Dreams
-Crematory
-Icon Of Coil
-Deadful Shadows
-Fading Colours
-Artrosis
-Spectra*Paris
-Deathcamp Project
-Psyche

I jeszcze wielu innych (częśc jest niestety jeszcze niepotwierdzona)

Więcej informacji możecie znaleźc na głównej stronie imprezy Castle Party

SEE YOU THERE!

piątek, 5 grudnia 2008

Grudzień

Nadszedł mój ulubiony grudzień. Nie jestem jakąś wielka zwolenniczką świąt itp... ale lubię sie bawić w całe te "przygotowania" - można trochę poćwiczyć dekorację wnętrz, a to bardzo przydatne :P
Jeśli chodzi o mikołajki, to wcale nie musi ich tak naprawdę być, bo moich bliskich lubię obdarowywać ot tak po prostu. Ale jest to taka okazja kiedy robi im się ciepło na serduchu - i dobrze.
Jak się czuję co do moich działań? Hmmm.. no tak czuje sie po prostu głupia, a ludzie nigdy nie będą mnie szanować. Na zajęciach mam w cholerę rzeczy do powiedzenia, ale ostatecznie bazgram po notatkach uśmiercając dumnie wszelakie myśli, bo zwyczajnie boję sie odezwać by nie wyjść na kretynkę. Tak więc moje studiowanie przebiega bardzo "cicho".
Źle się dzieje w państwie duńskim - inaczej mówiąc.
Na pocieszenie pamiętam o tym, że na tym nieco obesranym świecie są jeszcze takie osoby jak Asha i Ela, z którymi wreszcie udało się zorganizować spotkanie (może bez soku malinowego i "straży wiejskiej") i już nie mogę się doczekać. Brakuje mi spontanicznego podejścia do życia... takiej odrobinki szczeniackiego szaleństwa ;P
Spaceru do Limby, do 24 i na przystanek xD
Z takich bardziej materialnych rzeczy.... Z laptopem jestem w d***...no sami wiecie gdzie... i to jeszcze długo, więc sprawdzanie e-maila i innych tego typu rzeczy odbywa się w 15 min na laptopie współlokatorki, komp domowy ledwo zipie i za jakiś czas pewnie zostanę bez jednego i drugiego, no ale cóż - życie, lepiej nie będzie przez jakieś dwa lata jeszcze (no chyba, że wywalą mnie lub sama się wywalę ze studiów i wyjdzie taniej).
Do tego troszkę ostatnio porysowałam i na tym chyba będzie koniec na jakiś czas, bo z każdym następnym obrazkiem mam wrażenie "oklepanego tematu" i prostactwa.
Miałam też robić nową koszulkę, ale nie potrafię się określić odnośnie wzoru na niej, więc się wstrzymałam.
Tymczasem wracam do nauki greckiego i poszukiwania sensu istnienia, który jak dla mnie okazuje sie być strasznie mało istotny.

środa, 12 listopada 2008

Ich habe Pläne, große Pläne...

Tak więc po długim i silnym procesie tentegowania w głowie część
planów, które zrodziły sie już jakiś czas temu zostały zatwierdzone.
I tak oto jeden z pomysłów nawet się trochę poszerzył :D

1. Tattoo - kamon japoński, między łopatkami... planowany był już za czasów przedmaturalnych tudzież na maj/czerwiec br. Trochę rzeczy się jednak posrało (toteż brak laptopa w tym momencie jest jednym z efektów "posrania") i tak oto plany zostały odłożone... do czasu.




2. Tattoo - (niedawno przyszło do głowy, ale jednak jest potrzeba spełnienia :P)
Jako, że jestem od kilku lat fanką Type O Negative ^^ ... hmmmmm nic dodać nic ująć.
Logo zespołu... na nadgarstku (strona wewnętrzna). O dziwo jest to pierwszy tatuaż jaki mam ochotę posiadać w kolorze (i podejrzewam, że zaistnieje on nawet szybciej niż ten planowany już parę lat temu)



3. Piercing - popularnie zwany "industrial" (prawdopodobnie na lewym uchu). Mam nadzieję, że oby prędko się z tym udało.



To tyle jeśli chodzi o najbliższe plany z modyfikacji ciała/piercingu/tattoo.
(oby szczęście dopisało i fundusze - choć laptop najpierw trzeba spełnić, bo w akademiku bez tego cinko niestety).

sobota, 1 listopada 2008

Wojownicy światła

Wojownik Światła często robi rzeczy odbiegające od przeciętności.

Może tańczyć na ulicy, idąc rano do pracy.
Patrzeć nieznajomym prosto w oczy i mówić o miłości od pierwszego
wejrzenia.
Bronic poglądów, które innym mogą wydawać się śmieszne.
Wojownik Światła pozwala sobie na takie dziwactwa.

Nie lęka się opłakiwać starych smutków, ani radować nowymi odkryciami.

Kiedy czuje, że nadeszła pora, porzuca wszystko i wyrusza na poszukiwanie
przygód, o których marzył.
Kiedy odkrywa, że jest u kresu sił, bez poczucia winy porzuca walkę dla
jednego czy dwóch szaleństw.

Wojownik nie trwoni czasu, by odgrywać role, które chcą mu narzucić inni.

Zakon Wojowników Światła to jedna z bardziej interesujących książek jaka wpadła kiedyś w moje niecne łapska i myślę, że bardzo dobrze, że się tak stało.
Czy czuję się takim wojownikiem?
Możliwe... a w każdym razie zauważyłam, że wiele stron i ich treści jest mi bliskie z autopsji ;)
Nic tu dużo do mówienia.... jeśli kogoś to ruszy na tyle co mnie (powiem to powiem), bo jest wrażliwy na takie rzeczy i dobrze je odbiera, to polecam przeczytać. Znaleźć tam coś o sobie.

wtorek, 21 października 2008

Co tam w świecie.

"Studiowanie" przebiega pomyślnie ;)
Mamy grecki, łacinę, wprowadzenie do filozofii starożytnej, historię filozofii, psychologię i informatykę (chociaż to to nie wiem po kiego.... ).
W wolnym czasie pijemy herbatę u kolegi piętro wyżej - Warka xP, powtarzamy notatki tudzież po prostu pijemy jak na studentów przystało. (wszelkie zdjęcia dostępne na naszej-klasie... ).
Z szyciem ubrań nic się nie ruszyło, z koszulkami też - projekty są, ale za to nie ma czasu i chęci w weekendy.
Cieszę się, że Doma - współlokatorka z pokoju i starościna nasza wreszcie ma laptopa i poniekąd bezkarnie i bez biegania po korytarzu mogę tu coś napisac.

Za MaTT'em oczywiście tęsknię, bo inaczej się nie da. Mam teraz wielką nadzieję, że da rade przyjechac do mnie w czwartek i iśc ze mną na bal filozofa.... byłoby cudownie. ;)

Pozdrawiam serdecznie Mironostwo, Niunię, Mateusza Niuniowego, Briana, Zoil, Teq, Achajkę i Ashę oczywiście :D Oraz resztę ludzi towerowych i dziko-winowych ;) Slima pozdrawiam i jeszcze kilka mądrych osób.... :P
(P.S. Nowy przepis na drink "sok z gumijagód" - Spirytus czeski + sok pożeczkowy -> mało wytrawne ale skuteczne.... można używac też jako kreta do rur...)

piątek, 10 października 2008

Bo mi nie wyszło.

Ahhh i tak oto kolejny tydzień studiowania za człowiekiem. Internet w akademiku jest, ba nawet łącze porządne - ale komputera ni chu... i chyba jeszcze długo tak w sieciowym niebycie (o ile w niebycie być można jeśli niebyt nie istnieje...itp itd... xD nie pytajcie lepiej) trwać będę.
Dziękuję Mandrielowi za to, że sie odezwał ^^ i nie-dziękuję jeśli chodzi o powodzenie na studiach - zapeszać nie chcę :P (p.s. nr mojego telefonu się nie zmienił więc możesz śmiało dzwonić/pisać).

W streszczeniu powiem, że wszystko idzie póki co całkiem nieźle. Na zajęcia grzecznie chodzę (w końcu mam na collegium civitas z akademika 3min drogi xD), pić nie piję za dużo bo i po co? (te czipsy za oknem to wypadek był...) i tak ciurkiem leci.
Poprojektowałam nowe koszulki, trzeba teraz będzie trochę czasu znaleźć i kasę na materiały itd i sie łaskawie za to zabrać w końcu, bo ileż można się obcyndalać tudzież MUKKY'ego rysować bez głowy.
Powymyślałam trochę ciuchów, które planuję w niedalekiej przyszłości uszyć - wypadałoby zasięgnąć rady mojej mateczki kochanej, jak to coś gorsetowego szyć, bo głowa na ten temat pusta. Trochę takich pierdółek - cyber-dready porobiłam nowe, ale więcej sie nie zapowiada... cyberlox nie zamówiony. Wszystko w dupie w sumie jest, ale się staram nie martwić, w sumie to nic tak przydatnego ludzkości.
Zdjęcia dałabym MaTTowi, żeby mi poprzerabiał w fotoszopce, bo mój komp to taki już o dupę roztrzaść - nic działać prawie nie chce, ale też mu dupska zawracać nie chcę :P a sama nie zrobię, bo ni ma kiedy =/
Nic to. Lecę się myć - bo co jak co, ale od 2 tygodni potrafię docenić posiadanie porządnego, czystego kibla i prysznicu. xD
P.S. MaTT dzięki, że przyjechałeś :* Mam nadzieję, że trauma po zobaczeniu akademika Ci przejdzie :P :*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*

I pamiętajcie - dlaczego filozofia? Bo jestem złym człowiekiem... i muszę się zmienić. I mam nadzieję, że sie zmienię, że będę z siebie dumna i inni będą wreszcie po tylu latach mogli być ze mnie dumni. Nie wierzę w dogmaty, tylko w to, że będę sie mogła kiedyś przydać.

sobota, 4 października 2008

Studiowanie

Poszłaaaaa..... Ale wróci....
Co weekendy postaram się wracać. Ale nie ukrywam... bo kto wie może spodoba mi się filozofia na tyle, że zechcę na niej zostać. (Ba, nawet już chyba tak jest).
Notka na szybko, bo późna godzina a czasu mało na wszystko jak zwykle ostatnio.
Wczoraj koncert Christ Agony - szuperancko wypadł :D MaTT :*:*:*:*:*:*:*:*:*
I na szybciutko kilka zdjęć w prezencie od mego lubego Samaela - oczywiście nic nie poobrabiane, więc zdjęcie na Deviantart poleci na razie jedno... potem się pomyśli ;)
W wolnym czasie w akademiku projektuje trochę rzeczy do uszycia i akryle na koszulki ^^ ah i kilka mi się nawet bardzo spodobało.
Pozdrawiam wszystkich! Od Mirona i moich znajomych aż po Teq! i Pozdrawiam i życzę powodzenia Ashy i Eli - ah wy moje szalone babska!

środa, 24 września 2008

Gdzieś mi dekadentyzmem się sypie...

Już z aurory wystrzał padł, październik ideą zabłysnął
a mówią, że nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.
Litwo ojczyzno moja, ty jesteś jak zdrowie, ile cię cenić trzeba
to wie tylko stryjek i pod warunkiem, że Wrocław to kijek.
Daremne żale, próżny trud bezsilne złorzeczenia przeżytych
kształtów, żaden cud nie zmusi do istnienia, trzeba z żywymi
naprzód iść... iść... iść po nowych drogach, a przecież starsi ostrzegali -
kto nie ma w głowie, ten ma w nogach.
Litwo ojczyzno moja, ty jesteś jak zdrowie, ile cię cenić trzeba ten tylko się dowie
kto cię stracił, bo nic nad zdrowie ani lepszego ani droższego,
bo srebro i złoto to nic. Chodzi o to by młodym być.
Młodości, ty nad poziomy wylatuj, a okiem słońca ogarniaj
ziemi ogromy z końca do końca... artylerii ruskiej ciągną sie szeregi.
Prosto, długo, daleko jako morza brzegi.
Widziałem ich wodza, przybiegł mieczem skinął, grac przestał, róg trzymał.
Wszystkim się zdawało, że to Wojski gra jeszcze, a to wojsko grało.
Daremne żale próżny trud. Na żal, na łzy nie miejsce i czas.
Po ptokach jest - jak powiedział lotnik opylający las.
Na ten czas przenieś moją duszę utęsknioną do tych chwil jakże pięknych,
a przeżytych latem, kiedy łaska pańska na koniku garbusku rozwoziła rekompensatę.
A gdy przyjdą podpalić dom, dom w którym mieszkasz - Polskę.
Kiedy rzucą przed siebie grom, kiedy runą żelaznym wojskiem,
kiedy nocą kolbami do drzwi załomocą, ty ze snu podnosząc skroń
stań u drzwi i oddaj im bagnet i broń - szkoda drzwi.
I wiadomość z ostatniej chwili.
Wypłynąłem na suchego przestwór oceanu, wóz nurza się w zieloność,
jak łódka brodzi. Śród fali łąk szumiących, śród kwiatów powodzi
omijam koralowe ostrowy burzanu...
Ale o co chodzi..........?


Moje brawa dla Andrzeja Poniedzielskiego - jednego z moich idoli monologujących.
Im bliżej wyjazdu... tym bardziej mnie jakiś taki bezsens czasem ogarnia jak nie wiem.
No i zniknę jak Will hunting... =P

czwartek, 11 września 2008

...

No więc tak jak już wybrałam się na studia tak zostałam w dupie bez akademika, a tu juz wrzesień leci....
Zabrałam się za remont, o który mnie męczyli.... i też zostałam w dupie bo nic nie poszykowane.. no bo ile pudeł może dźwignąć dziewoja, która waży mniej niż połowa tych pudeł =/
Żeby zagipsować ściany trzeba zdemontować lampki, żeby zdemontować lampki trzeba wyłączyć prąd w domu, żeby wyłączyć prąd trzeba się na tym znać (a ja się nie znam bo tam jakieś komunistyczne jeszcze bezpieczniki i inne takie O_O)
Połowa to oczywiście rzeczy brata, których tknąć nie mogę bo mama "sobie sama zrobi z tym porządek" (na świętego nigdy chyba...)
Trzeba wynieść komody, a na to siły sama nie mam a pomocy nie ma.. no bo i skąd...
Dzisiaj jestem w połowie w garażu i w połowie drogi do Opola jednocześnie... cały ten seans uwieńczony bratową, która nie może karmić dziecka bo jest na antybiotykach i gorączka 40 stopni... tutaj kończą się moje możliwości stwierdzenia, że młody da sobie radę, a ja bez mieszkania i w syfie to tak jakoś średnio. Ale po prawdzie to chuj to wszystkich obchodzi. No bo i po co. Póki co dowiedziałam się, że ze mnie nie może nikt być dumny oraz, że nic nie potrafię osiągnąć.
No dobra, zgoda, tu mnie macie. Tak więc moje codzienne krwawienia z nosa (z prawego ucha poniekąd też) to już sama sobie na złość pewnie - no bo podobno taka jestem... a może po prostu mam już pewnych rzeczy po "uszy".
Np. tego, że wszyscy mnie cisną na studia... jak już sie na nie dostaje.. to teraz "twoja sprawa, kombinuj". A no dobrze... kombinuje, a że nigdy kombinowanie mi nie szło.. to cóż.
Pewnie aż do samego magistra będę się zastanawiać "dlaczego? po co?"
Jakby to kurwa miało znaczenie. Bo dla mnie tak naprawdę nie ma. można być kimś i nie mieć nic i można być kawałkiem shitu a mieć wszystko.

Jakbym mogła jebnąć to wszystko pod drzwi rozgwiździć i zamknąć drzwi to pewnie bym to teraz zrobiła. Ale fakt, że znowu wszystko musiałabym zrobić sama i fakt, że prędzej czy później tu wrócę i nie mam zamiaru siedzieć w poobdzieranych brudnych ścianach... na łóżku, które łóżkiem nawet nazwać nie można.. jest bardziej przytłaczający niż kowadło, które spada kojotowi na głowę.
Kurwa... czemu ja nie umiem latać?! = (

środa, 3 września 2008

Nowa bijacz xD (idiotka)

"Jestem durniem - durniem patentowanym. Głupcem, kretynem, idiotą i błaznem godnym zamknięcia w Narreutrumie! Cokolwiek wymyślę okazuje sie być szczytem głupoty cokolwiek uczynię te szczyty przekracza.
Solennie przyrzekam, że się poprawię."

Sapkowski



Jak w tytule. Tańszej chyba nie ma nigdzie, dźwięk trzyma po mym usilnym rozciągnięciu strun, oraz po nastrajaniu jej co 15 min. Wreszcie ^^
Choć to dość dziwne jak na na teoretycznego punkowego, metala, który wygląda jak rasowy goth, słucha wszystkiego po za popem, disco-polo i hip-hopem.... a planuje grać folk... O bogowie, ale mam downa z tymi gitarami. Ot może ta jakiś fetysz, czy po prostu coś mi mózg uciska.
Tak czy inaczej. Oto i nowość nad nowościami. (to czarne w środku =P)




Dodatkowo.
Jako, że Emma się nigdy nie zmienia do końca a jej debilizm sięga granic (po czym te granice przekracza) inaczej się skończyć nuda w domu nie mogła.



Z pozdrowieniami dla Zoil, która bardzo dobrze mnie rozumie pod tym względem ;) :P

poniedziałek, 25 sierpnia 2008

Koszulkowo raz jeszcze

30 sierpnia w Warszawie gra zespół Vader... 25-lecie zespołu i takie tam. Nie żeby specjalnie przepadała za tym zespołem wręcz przeciwnie.
Ale będzie jeszcze kilka innych zespołów dodatkowo, które ma sie chęć zobaczyć na żywo na scenie.
Ale niestety, nie w tym życiu raczej - trudno, bywa. Mniejsza o osobisty stosunek do tej "imprezy".
Luby mój Samael sie wybiera. Bilet zakupił, ba nawet płytę gratis do niego dostał i jedzie.
No więc jak na prawdziwego fana black/death metalu trzeba się w odpowiednia koszulkę na takie widowisko zaopatrzyć (na pogo to uzbroić chyba, jednak wszywania blachy jeszcze nie opanowywałam xD).
Koszulka trafiła w me 2 lewe ręce dzisiaj a jutro już wraca do właściciela, aby rzucić na nią odpowiednie uroki itp xP (W końcu "Sataniści!!!" - jak rzekła moja babcia po zobaczeniu schnącego wzoru)

A oto koszulkarstwa dzisiejsze efekty:
(jakość zdjęć oczywiście do bani ale już przestałam liczyć na powrót aparatu z macek brata =/)




Baw się MaTT, słuchaj, pij, poguj itp... ;)
ALE ŻADNEGO MI TAM MACANIA INNYCH BAB, BO ZA USZY POWIESZĘ!!!!!!!!!!!!! xP

środa, 20 sierpnia 2008

Cyber-Dreads

Cyber-Dreads, zwane też chyber-hairfalls lub też tubingiem.
Dzisiaj trochę o tym czym się interesuję. ;)

Cyber-Dreads to nic innego jak zwykłe dready, jednak od swojego pierwowzoru różnią się kolorem, kształtem oraz... materiałem. są to dready w 100% syntetyczne.
Różni ludzie, różne potrzeby - jeśli mamy ochotę na zmianie fryzury za pomocą dreadów tak by dopasować ja do np. sukni to nie ma nic lepszego niż najbardziej popularne cyber-dreads skręcane z wełny. Można kupić takie na sztuki, lub skręcić samemu z wełny barwionej.
Ich grubość, kształt, kolor i długość jest wtedy możliwa do dopasowania każdego naszego wymogu. Możemy je mocować na wstążeczce, gumce lub nawet na spinkach (klamrach).

A wygląda to tak:


Kolejne metody są już, raczej bardziej dopasowane do fanów nurtu "cyberpunk".
Dready są wtedy wykonywane z kolorowej pianki ciętej w paski, nylonowej kolorowej rurki, przypominającą siateczkę, lub też z cienkich silikonowych rurek (tzw. tubing) jaki i cieniutkich płaskich tasiemek również z sylikonu - zwanych po prostu "plastikiem".
Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie w łączeniu tych różnych metod razem :)
Podobnie jak do dreadów wełnianych te również mocuje się na tasiemkach, gumkach lub klamrach. Najlżejsze z dreadów to z nylonowej siateczki i te z pianki. je można dopinać również do zwykłych małych spinek ozdabiając tym sposobem nasze naturalne włosy.




A oto jak wygląda po ułożeniu, połączeniach i założeniu:




Są też dostępne hairfalls tak samo doczepiane, jednak są z pasemek zwykłych syntetycznych włosów:



"Jak to do cholery założyć?!" - otóż prościej niż się wydaje .

sobota, 16 sierpnia 2008

Ojjj działo sie...

Nie żebym przepadała za tym miejscem do bólu...
Ale z czwartku na piątek niczego nieświadoma, razem ze znajomymi popijałam piwko u MaTT'a
nie mając pojęcia, że moja droga mama zmaga się z siłami natury, którym ewidentnie coś w tym zabitym dechami mieście przeszkadzało.
Durna Emma mogła zostać w domu na wszelki wypadek =/
Dzisiaj po południu dopiero przyjechałam i wybrałam się z mamą po zakupy i przy okazji zobaczyć jak wygląda ta nasza "nora".
Tak więc główną ulicą i w zasadzie przez centrum Blachstadu przeszedł najsilniejszy wiatr i dał się we znaki "Prażynce" oraz urzędowi (aka ratuszowi). Wszystkie parki, drzewa i najbliższe od centrum lasy wyglądaja jakby spuszczono na nie napalm a drogi długo były nieprzejezdne. Standardowo odbyło sie też zrywanie dachów.
(Ahh no i kościół będzie musiał sobie chwilowo poradzić bez czubka głównej wieżyczki)



P.S.
Dziękuję za docenienie koszulki ^^
Powiem, że dodatkowo robiłam naszywkę na kostkę tzw "ekran" dla MaTT'a z gwiazdą chaosu, oraz proporzec zespołu Behemoth, który można zobaczyć TUTAJ (już po koncercie w Krakowie 09.09.2007) :)

piątek, 15 sierpnia 2008

Hayes


Zmarł laureat Oscara Isaac Hayes
(Choć bardziej był znany jako Chef z South Park)

W wieku 65 lat zmarł 10 sierpnia słynny aktor i muzyk funk-soulu.
Hayes w 1972 roku zdobył Oscara za najlepszą piosenkę, którą skomponował do filmu "Shaft". Jego kompozycje do filmu uzyskały też trzy nagrody Grammy i wiele innych nagród. Jego najbardziej znaną rolą aktorską jest dubbing do serialu "Miasteczko South Park", gdzie Hayes podkładał głos Chefowi. Zrezygnował z występu w show w 2006 roku, kiedy twórcy serialu w jednym z odcinków ostro wyśmiewają się ze scjentologów – sekty, do której od lat należał Hayes.

W 2006 roku Hayes przeszedł zawał serca. Na razie nie są znane przyczyny śmierci. Aktor został odnaleziony leżący obok wciąż działającej bieżni.

Hayes pracował ostatnio na planie filmu "Soul Men", gdzie grał u boku zmarłego w sobotę Bernie Maca.

niedziela, 10 sierpnia 2008

Koszulkowo - znowu...

W modzie są koszulki ze skrzydełkami... robione złotem, srebrem i inne takie.
Szczerze powiedziawszy, a dlaczego by nie. Podobają mi się co niektóre, ale każdej czegoś brakuje albo jest czegoś na niej za dużo, tudzież wyglądają EMO-pedalsko.
Do tego taniej wychodzi kupienie zwykłej gładkiej koszulki... i jak zawsze w przypadku kiedy mnie na jakiś ciuch nie stać, tak tak stanę na rzęsach ażeby sobie taki lub podobny zrobić samej ;)
Co lepiej można wtedy dopasować jak najbardziej do własnego gustu itp... i tak oto przedstawiam oficjalne zdjęcia mojej najświeższej pracy ^^

Mile widziane zdanie innych, może sie przydac przy następnym robieniu innej koszulki ;)

wtorek, 5 sierpnia 2008

Co nowego.

Co nowego? Pff w sumie to standardowe "nic".
Kolejne wakacje w domu.. i dobrze. Jak sie nie pracowało i nie starało to się nie ma.
Można mieć żal do siebie co najwyżej, że sie beztalenciem urodziło i sie nic z tym nie zrobiło do tej pory. Ale to już za długa historia na czas obecny - może innym razem (jeśli w ogóle).

Po jakimś czasie długiego i usilnego tentegowania w głowie doszła do wniosku, że tego starego szczeniackiego i dość gównianego bloga jeszcze zostawię. Ot tak czasem, żeby ryja wysilić i poskrobać co mi leży na wątrobie. Na siebie i na innych, a głównie na bardzo znienawidzone sytuacje, które często mi się zdarzają... takie pt "co mogłam powiedzieć a nie powiedziałam".
No wiecie, rozmawiasz z kimś... i mówisz jedno a myślisz drugie, lub co gorsza nie mówisz wcale, a potem kładziesz sie do wyra i odtwarzasz tą rozmowę jak nagranie z 1000 razy w głowie i myślisz... "chciałem powiedzieć..", "powinienem powiedzieć..", "powiedziałbym.."
Idiotyczne, nie?

Szkoła: Szkołą..o szkole... ekhem..tego nooo.... Masz piękny heblowany stół, tak.
Praca: N/C!!!
Remont pokoju: 0% / 100%
Widoki na przyszłość: Brak ("są raczej nie ciekawe" - jak śpiewał Kazik)

Zdecydowane jeszcze pozdrowienia dla Absyntowej Wróżki i jej posłańców - Grono dekadentów szczerze szanuję.
(A i pewnie do starej dobrej Dekadencji zaglądnę, żeby Pani Gienia nie zapomniała jak Emma wygląda... zwłaszcza, że ostatnio na Emmę nie wygląda wcale)

niedziela, 27 lipca 2008

Imprezowo!

Tak więc odbyła się parapetówka u Tomka i Ludwini, oraz ich przybranego dzieciątka Febe :)
(Urocza mała pieszczocha)
Oczywiście towerowa grupa była z mniej towerowymi jeszcze osobami... ale co by nie powiedzieć było bardzo zacnie ^^ Do tego towarzyszyły nam radosne psiaki - wyrzej wymieniona Febe, Teq i Astra.
Wszystko zakończyło się (prawie) szczęśliwie i radośnie. Wyjątki - 1) muszę sie bardziej pilnować, bo teraz już nie horda więc jak jakieś bydło nie wypada się zachowywać, 2) muszę kupić sobie stanik, który zniweluje dość widoczną u mnie (podobnie jak u Ewci) różnicę pomiędzy lewym, a prawym cycem xD, 3) dzikie orgie podłogowe to jak najbardziej, ale u siebie, tudzież tak żeby innym nie przeszkadzało...bo potem znowu się ludzie pytają "co bierzesz i gdzie to kupić???".
P.S. To już trzeci zakaz growlu dla Brusia... no i musi babcię Tomka z kwiatami i na kolanach przeprosić ;)

Brianowie z własnym przybranym (jednym z wielu) dzieci - Teq ^^ (wreszcie zaczynam się przekonywać do towarzystwa psów większych niż jamniki :P --> Co nie znaczy, że zaraz polecę wyściskać Czupura xD )

Kolejna impreza, to domowy (dość spory) toast za dostanie się jednak na studia.
Tak więc Opole - Filozofia od października czas zacząć... rodzice luz... reszta rodziny mnie za ten kierunek pewnie wydziedziczy. No ale za przeproszeniem ch*** - to ja będę studiować nie oni, a po za tym bardzo mnie poratowało duchowo jak mój luby Samael powiedział, że się też z tego cieszy :* Dziękować :*

Opole 2008. 24 lipca - Wyspa Bolko :) "Gdy uczeń gotowy, nauczyciel się zjawia." I tak +5 do respektu dla pana Ernesta S. który wie jak to jest z Tyler'em Durden'em i dzałem filozofii w połączeniu z Emmą ;D

Ostatni epizod z cyklu "pókim młodzi chodźmy pić".
Urodziny Mirona dnia 26 lipca. Obecność obowiązkowa - Bruś był, Emma była, Samael, Niunia... i reszta ekipy pół-hordowej ;) (wszystko cacy gdyby ten dupek żołędny Forti się nie nawinął - na szczęście SAmael jest w posiadaniu mojego gazu pieprzowego i się wstrzymałam).
Impreza pozytywnie skrzywiona, goście - muzeum osobowości... I BARDZO DOBRZE!



Imprezka zajezacna... ale Miron... to bardzo nieodpowiedzialne zostawić jako gospodarz bandę wariatów z dostępem do markerów i pójść w kimę xD
Bruśbaum... co do siedzenia koledze na kolana i języków,.. N/C xP
No i Emma po wejściu jak zobaczyła perkę brata solenizanta... to sie trochu dorwała. :P

poniedziałek, 14 lipca 2008

Main Aisa Kyon Hoon???

No i żeby nie było, że zaniedbuję.... :P
Ostatnio jakoś z Ashą miałyśmy typową bollywoodzką głupawę, a że w nasze podłe łapki trafił nowy film "Lakshya" (laksh - z hinduskiego "cel") nie omieszkałam odmówić sobie typowo babskiego wieczoru, takiego w stylu "...a potem przyjedzie po mnie książę na białym koniu i w lśniącej zbroi..."
Tak tak, do mnie już dawno dotarło, że takie rzeczy się nie zdarzają - tak jak idealnie dobrane pary i życie mlekiem i miodem płynące (nie to chyba nie pesymizm... realizm prędzej chyba :P).
Tak czy inaczej... film nie był taki zły gdyby nie pan co sobie zrobił jaja przygotowywując napisy przez nas ściągnięte... No tak ja rozumiem.. odwieczna wojna Indie vs Pakistan itp. i wiem, że w czasie różnych manewrów wojsko ma jakieś swoje tam "nazwy i kryptonimy", ale do cholery, żeby łączyć się z bazą w stylu "Tygrysek do chatki Kłapouchego - zgłoś się. Co robimy? Ty chatka Kłapouchego - atakujcie. Zaaaa Stuuuumilowyyy laaaaas!" to już lekka przesada xD.

Jedno mnie w tym filmi walnęło jak grom z jasnego nieba, tę jedna typową bollywoodzką piosenkę mogłabym śpiewać sama codziennie (nie, zazwyczaj tego nie robie...no chyba, że kosze trawnik i mi sie nudzi :P)

A dlaczego tak jest to zaraz wam pokażę tekst i sie dowiecie xP



Dlaczego taki jestem?
Dlaczego jestem taki, a nie inny?
Czy kiedykolwiek wiedziałem co mam robić?
Wygląda na to, że będę śpiewał tak przez całe życie.
Co sie ze mną stanie?
Czy ktoś mógłby mi powiedzieć?
Dlaczego to takie trudne?
Czy ktoś pomoże mi zrozumieć?
Dlaczego taki jestem?
Dlaczego jestem właśnie taki?
Teraz chciałbym robić to, ale potem znowu tamto.
Ale dlaczego? Po prostu nie wiem...
Co też muszę robić,
teraz wydaje sie jasne i proste,
jutro wyda sie zagmatwane.
Czuję jakby moje życie było wywrócone do góry nogami.
Czy kiedyś sie zmienię?
Czy kiedyś uwierzę?
Czy kiedyś będę lepszy?
Nie wiem, czy będę.
Kim teraz sie stanę? Jak myślisz?
Czy po prostu zostanę kim jestem?
Wygląda na to, że będę tak zgrywał Jacksona całe życie.
Co sie ze mną stanie?
Czy ktoś mi powie?
Dlaczego to takie trudne?
Czy ktoś pomoże mi zrozumieć?
Dlaczego taki jestem?

To po prostu ja...(?)

I podziękowania dla Hrithik'a, który spróbował postawić się w sytuacji takich stworzeń jak ja :P
(z ta różnicą, że mnie nie pakują w kaftan w czasie rozważań nad sobą xP)

wtorek, 8 lipca 2008

Coś teges...

Facetów nie rozumiem do tej pory... pewnie nigdy nie zrozumiem...
Tak czy inaczej. Właśnie kończy się impreza urodzinowa Niuni jest godzina 2:49 a ja siedzę w sumie sama... nic przyjemnego powiem tyle.
Gdyby kogoś interesowało co sobie w takich chwilach myślę to proszę bardzo www.blog.oprawcy.blog.onet.pl
(chociaż i tak tam już pewnie nie zagląda... usunąć to gówno wreszcie muszę)
Koncert sobotni wspominam bo nie mam nic lepszego do roboty, jest cholernie zimno i po prawdzie mówiąc nudno.
Jutro... w zasadzie dzisiaj pewnie zacznie sie moja nowa praca (jak się powiedzie). Ale praca to tylko część monotonii.
Zastanawiam się w sumie czego tak bardzo ludzie we mnie nie lubią. Póki co wychodzi na to, że zawsze ja jestem powodem problemów.
Nikt nigdy jeszcze nie był nigdy ze mnie naprawdę dumny... nikt z domu, nikt z przyjaciól. Pewnie już tak będzie.


Kurwa nic ciągle nie umiem... =/

niedziela, 6 lipca 2008

Koncertowe 15 papierosów w paczce i ryżowe ciacha.

Tak oto matura okazała sie być czymś zdawalnym...teraz można by sie oddać ulubionej czynność w życiu, czyli obcyndalaniem sie ale nie da rady. Pracować i zarabiać trzeba.
Co na szczęście nie przeszkadza w ulubionych czynnościach i tak oto moje onigiri okazało się zjadliwe (tylko nie były trójkątne bo jeszcze nie mam wprawy), a koncert J-Brothers okazał się może nie powalający, ale też nie wcale taki zły.
I może wydam się stronnicza, ale Tom'Ash powinien pomyśleć o graniu solo. Myślę, że gra niego lepiej od reszty, czyli pana J. (Jak młody Gilmour :P)
(A może ja mam coś skrzywione na punkcie gitary bo sama gram jak ta ostatnia kaleka...?)


Nowa praca prawdopodobnie od sierpnia chyba, że zwolni się wcześniej miejsce (co to za praca chwilowo mówić nie będę). Do września przydałoby się prawo jazdy zrobić całkiem łaskawie, ale trza mieć za co...

Na dzisiaj to chyba będzie tyle... pokażę jeszcze co i jak mi w tej kuchni mojej wyszło xD (mama moja droga sie tylko zbuntowała i określiła, że jej "glonami śmierdzi")



Ahhh no tak i dodam jeszcze.... (dla tych co to sie może trochę orientują)
Jeśli chodzi o tych co mnie pytają o Hordę, to gówno mnie ona teraz obchodzi... co niektórzy to na mój gust mogą skończyć gdzie chcą... Nie mam więcej zamiaru tęsknić za ludźmi, którzy piszą, że za mną tęsknią, a potem krzyczą, że mnie zabiją.
Forti.. pewnie tu wleziesz, więc z góry Ci mówię, że nie wiem jakim cudem (a może i wiem) ale stałeś sie dla mnie totalnym pozerem i śmieciem, który uwierzył w swoja własną legendę i teraz próbuje nią żyć. Z dnia na dzień stajesz się coraz bardziej żałosny w oczach przyjaciół, których straciłeś na własne życzenie i dobrze o tym wiesz. Ale cóż... głupota jest kwestia indywidualną.
W odpowiedzi na Twoje jakże miłe słowa... Dla mnie Ty tez możesz zdychać.

sobota, 28 czerwca 2008

No i wreszcie!!!!



No i jako, że jestem zwolenniczką Blizzarda (oraz nieistniejącego już 3DO) muszę sie moją ogromną radością podzielić.
StarCraft II juz w drodze... prace jak widać idą dobrze i co jakiś czas możemy zobaczyć postępy programistów i grafików... http://www.starcraft2.com/
(O WarCraft'cie pisać nie będę, bo gram odkąd powstała pierwsza część i za dużo trochę tego :P)

Ale dzisiaj wyjątkowo same prace nad StarCraft'em mnie tak nie cieszą... bo oto nadeszła kolejna przełomowa chwila.
Na którą czekało z resztą wielu graczy battle.net i nie tylko ^^ RUSZYŁY PRACE NAD DIABLO III ! :D (choć prawie każdy fan już to przewidywał ponieważ parę miesięcy temu Blizzard wykupił wszystkie domeny, które posiadały nazwę "diablo 3")
Także dzisiaj niezależnie od tego co sie będzie działo nikt nie zepsuje mi dobrego humoru! (Czuje się przez to trochę jak Optimus Prime xP)

Szczegóły i obrazy tutaj: http://eu.blizzard.com/diablo3/

A jeśli stronka się przycina ze względu na dużą ilość odwiedzających to poełny trailer możecie zobaczyć już tutaj: http://www.youtube.com/watch?v=EgbUSsblCSQ



Tym wesołym akcentem kończę dzisiejszy wpis, ponieważ czas oblać kolejny projekt twórców World Of Warcraft ;)

poniedziałek, 23 czerwca 2008

Henna, gitara i.. punk rocka głupi koniec

Zabawy z robieniem mehindi troszkę ostatnio odwlekane, ale znalazła się chwilka na przećwiczenie.
2 godziny wymyślania wzorów i ich rozmieszczanie okazało się jak zawsze wciągające, ale zdjęcia zostały zrobione w ciągu 10min, a zaraz potem w ciągu 5min całość malowidła została usunięta.
Efekty dzisiejszej pracy (niestety w marnej jakości):


Dzisiaj poświęciłam raczej większość czasu na przywrócenie do moich rąk możliwości grania na gitarze, od szlifowania ręcznego mebli całymi dniami paluchy mam jak z drewna.. a tu czeka dalej tabulatura do Mother North - Satyriconu. Się człowiek zawziął to teraz wypada skończyć..speed oczywiście żaden, bo trudno na tym nadążyć mi jeszcze ale pomęczę to w końcu pójdzie :P (Terasbetoni wymęczyłam wstęp, a to już postęp).

Akhad i Zoil teraz często też goszczą mnie i mego lubego samca u siebie, gdyż panowie szykują sie na pokaz gry Infinity w Teatr From Poland. Szykują figurki (Samael nabył świeżutkie Yu-Jing i wymagają pewnych zabiegów), oraz makietę - w tym celu uległo zniszczeniu wyposażenie komputerowe. Ja i Zoil chętnie przyłączyłyśmy sie do destrukcji, co szło nam dość dobrze i zaoferowałam też naszym panom części z mojej starej gry żołnierzami, by wesprzeć ich projekt - powodzenia :)

Dodatkowo dwa dni temu kopnął mnie zaszczyt otrzymania wiadomości od Fortiego... Rozmawiać nie mam za bardzo na ten temat ochoty, powiem tyle, że ludzie, których poznałam w sumie nie dawno okazali się być wielokrotnie lepsi od mojej starej zbieraniny brudasów częstochowskich.
(Bo jak dla mnie kiedy najlepsi przyjaciele odwracają się do Ciebie dupą, a później udają, że wszystko jest jak dawniej to to znaczy, że próbują okłamać Cię chociaż nie potrafią okłamać nawet siebie!!!)
Nie ukrywam, że zdarzy mi sie zabeczeć po nocy za tamtymi ludźmi, ale nie ukryje, że to moje pierwsze wakacje bez Hordy i szczerze powiedziawszy, dzięki temu co mam teraz... to co raz mniej za nimi tęsknię. Tym co wprowadzili w tą "wielką patologiczną rodzinę" burdel dzisiaj życzę głupiej śmierci tudzież ocknięcia się ze swojej głupoty z ręką w nocniku...