sobota, 26 grudnia 2009

Radio na fali ;D

Każdemu człowiekowi na świecie, któremu przypadają do gustu przeboje lat 60-tych warto polecić ten film.
Richard Curtis dał nam niebanalny obraz grupy DJ'ów z kultowej pirackiej rozgłośni radiowej "Radio Rock". Miłość do muzyki rockowej i pop wylewa się z nich strumieniami zarażając w trybie natychmiastowym słuchaczy w wieku od 5 - 1000000000 lat ;D
"1966 rok był najpiękniejszą erą Brytyjskiego popu, stacja BBC tylko przez 2 godziny w tygodniu puszczała rock and rolla. Piracka stacja nadająca z łodzi opływającej Wielką Brytanię puszczała rock i pop przez 24 godziny. Dzięki czemu 25 milionów ludzi (połowa społeczeństwa Brytyjskiego) w każdy wolny dzień słuchała nielegalnej stacji."
Jako przeciętni oglądacze poznajemy się z całą "ekipą" w momencie, kiedy na łódź (podstarzałych nieco) rockowych kawalerów trafia chrześniak kapitana ( i tu pierwszy powód dla oceny 10 - kapitan - Bill Nighy!!! <3).


czwartek, 24 grudnia 2009

Filmowi heretycy!

Jestem oburzona, zdegustowana, zniesmaczona... TOTALNIE!
Jak można być takimi ignorantami, filmowymi hienami, które potrafią zniszczyć w ciągu kilku zalewie minut wizerunek czegoś co było budowane latami?!
Jakiś czas temu moim oczom ukazał się trailer.... a właściwie zlepek ścierwa żywcem z USA, który to śmieli nazwać filmem i do tego (o ja pier*olę!) pt. "Sherlock Holmes". Teraz stwierdzam, że powinnam się oślepić, spalić ubranie noszone w tamtym momencie i zamknąć się w pokoju bez klamek.
Nie potrafię uwierzyć w to, że Wielka Brytania w ogóle przyłożyła rękę do tej jakże pogańskiej twórczości z zakompleksionym aktorzyną (Downey był do zniesienia jedynie w Iron Manie i to z przymrużeniem oka). Chwała jedynie za to, że Farrell nie dostał roli Watson'a, bo inaczej nie pozostawało by nam nic innego jak masowo skakać z mostów.
Szczyty mojego poirytowania trącają bogów w tłuste leniwe dupska, domagając się gromów z nieba! Z ciekawości zapytacie pewnie "a skąd tyle zawiści po samym trailerze?" - zatem przejdźmy do wyjaśniania.
Gdzie do cholery jest Sherlock - ostoja spokoju, elegancji, kulturalnego wychowania z walizeczką niemałego wykształcenia i... porządną fajeczką "Calabash Meerschaum"?!?!?!?!?!?!?!?!?!
Arthur C. Doyle się w grobie przewraca. Holmes ubrany jak ostatnia łajza, głupkowaty, bezczelny... KOBIECIARZ?! Nastąpiła profanacja jednej z ikon brytyjskich gentlemanów. Bo czy na przykład wyobrażacie sobie Darcy'ego chodzącego w niedopiętym płaszczu i walczącego w sposób żywcem z Matrixa? NIE! - to prawidłowa odpowiedź. Tak to to bywa gdy USA bierze się za remake czegoś co powinno jedynie lub ewentualnie smakować.
Downey (w sumie jak i reszta aktorów) nawet nie wpadła chyba na pomysł wykorzystania czegoś takiego jak nauka brytyjskiego akcentu. =/


Staram się nie dopuszczać do myśli tego, iż film zachwalany w gazetach już teraz będzie kolejnym czysto-efekciarskim gniocikiem, wysłanym by nas zniszczyć mentalnie.
(Bogowie...S.H. lejący się na pięści, z gołym amerykańskim bebechem na jakimś ringu... a przecież każdy byle kunkwat wie, że o czymś takim sir Doyle nawet by nie pomyślał... Holmes zna się przecież jedynie na szermierce jeśli już o walki chodzi)
Boję się. Oj tak, naprawdę się boję.... że pewnego ranka się obudzę a w TV zaserwują mi trailer nowej wersji Herkules'a Poirot'a (prosto z USA) - z bajerancko utworzoną komputerowo krwią na dywanie, Morderstwem w Orientexpresie połączonym z 12 zupełnie innymi historiami o "małym Belgu". W rolę samego Poirot'a wcieli się Vin Diesel i zamiast umartwiać się nad zamszowymi butami i francuskim rogalikiem będzie wywijał maczetą ukrytą oczywiście w meloniku. Boję się, że obudzę się jutro a w TV zastanie mnie kolejny odcinek Marple, która będzie galerianką, zaś całe tło i inne postacie staną się szpanersko-komputerową wizją reżysera.
Co gorsze... podcięłabym sobie żyły mydłem w płynie, gdyby nagle Darcy zaczął "wyrywać dupy" metodą "siemasz bejbe" i podszczypywaniem w pośladki.
Nic nam już nie zostanie z "tamtych" mężczyzn jeśli tak będzie dalej, nic nam nie zostanie już z brytyjskiego kryminału.
Dziękuję jednak bogom, że takowy pan, jak David Suchet wysoko postawił poprzeczkę - w kwestii ekranizacji dzieł Agathy Christie.
Zatem.... chylę czoła, chylę wam... cudom - angielskim gentlemanom. Oby bluźniercza dłoń shitwoodu nigdy więcej na waszym ramieniu nie spoczęła. Ah mój Sherlocku... obyś tę zniewagę dzielnie przetrzymał, inaczej znów wszyscy przywdziejemy czarne przepaski na znak żałoby, niczym po twej "Ostatniej zagadce".
Głupcem będzie mógł się nazwać każdy, kto włoży jakiekolwiek pieniądze czy też wysiłek by do kina na pseudo-Sherlocka zawędrować. Takiego błędu nie popełnię, bo nie wiem co by się potem stało.... "Ja Herkules Poirot tego nie wiem".


czwartek, 10 grudnia 2009

Kolejne nowości - oglądane ;)

MOURYOU NO HAKO

O dziewczynie w tajemniczej skrzyni.

Mocno wciągająca seria - krwawa, a jednak delikatnie okrojona tajemnicą, poszlakami i psychopatyczną układanką. Seria dla i tych wytrwałych i tych wybrednych.

Na samym początku poznajemy uczennicę - Yoriko Kasumoto. Drobna, nieśmiała, zamknięta w sobie (jakby żywcem wyjęta z typowej opowiastki shoujo-ai). Pewnego dnia lubiana i najbardziej olśniewająca koleżanka z klasy - Kanako Yuzuki prosi Yoriko o wspólny powrót do domu. Dziewczyny zaprzyjaźniają się, a między nimi rodzi się bardzo specyficzna więź. obie są przekonane, że są własnymi inkarnacjami - szukającymi siebie duszami, które niegdyś stanowiły jedną.
Kanako wciąga nową koleżankę w świat swoich marzeń, Yoriko zmienia swoje podejście do życia o 360 stopni - to zaś owocuje pogłębieniem się konfliktu pomiędzy nią a matką.
Dziewczęta wpadają więc na pomysł, aby w czasie wakacji udać się nad jezioro w celu zapomnienia o problemach życia doczesnego.
Niestety... nim wsiądą one do pociągu ma miejsce tragedia, która przekreśla nie tylko ich plany, ale jest też początkiem nieszczęścia obu bohaterek. Wypadek ten prawdopodobnie jest powiązany z serią brutalnych morderstw popełnianych na młodych dziewczynach, których odcięte kończyny znajdywane są w tajemniczych, dziwnych pudełkach na terenie całego kraju.
Całość jest elegancko przepleciona motywami japońskiej demonologii jak np. tytułowe "mouryou" - które w starożytnych Chinach były "duchami wody", w Japonii następnie nazywano je "Kappa", by na koniec ewoluować do "pożeraczy ciał".
Okultyzm i szaleństwo wiszą w powietrzu, niczym pot w miejskim autobusie MPK w ciepłe sierpniowe samo południe. Dodatkowo można być tu mile zaskoczonym jeśli chodzi o budowę charakterystyk innych bohaterów, w tym i Sherlocka w japońskim stylu - Kyougokudou.

Oprawie graficznej choć mocno doprawionej efektami komputerowymi nie mam nic do zarzucenia, podobnie jest z muzyką ;)

Ogólnie serdecznie polecam, bo jest to jedna z lepszych serii jaką miałam okazję oglądać.
A anime możecie zobaczyć... o, tutaj:


wtorek, 24 listopada 2009

Aoi Bungaku

Miły być konkrety co do Anime, to będą (żeby nie było, że was zaniedbuję, was którzy macie ciekawsze rzeczy do roboty niż zaglądanie tutaj :P)

AOI BUNGAKU

Jest to adaptacja w wydaniu anime sześciu powieści z japońskiej literatury:

- Ningen Shikkaku - Osamu Dazai (pl. Utracone człowieczeństwo.)
- Melos! - Osamu Dazai
- Kokoro - Natsume Souseki (pl. Serce )
- Jigoku Hen - Ryunosuke Akutagawa (pl. Obraz piekła )
- Kumo no Ito - Ryunosuke Akutagawa (pl. Pajęcza nić)
- Sakura no Mori no Mankai no Shita - Ango Sakaguchi (pl. W lesie pod drzewem wiśni w pełnym rozkwicie.)

Wszystko to ma się zamknąć w 12 odcinkach, samoograniczenie autorów nie zawsze przemawia na ich korzyść, jednak w tym przypadku wydaje mi się, że będzie to seria bardzo udana - w tym momencie mamy dostępne 6 odcinków - reszta wychodzi na bieżąco.



Seria jest fantastycznie wykonana pod względem graficznym (kreska przypomina mi dość mocno Shigurui), mamy tu popis bardzo płynnego rysunku i nakładania plansz - podobnie jak w kinowym Ghost In The Shell. Wszystko mięciutko ujęte w całość lekko prześwietloną przez rozmyty filtr. Dźwięki doskonale się nakładają i nie drażnią naszych naszych uszu niepotrzebnymi efektami, natomiast słuchając muzyki ma się wrażenie bycia w samym centrum myśli bohaterów.
Pierwsza historia "Ningen Shikkaku" umiejscowiona w pierwszej połowie XX wieku opowiada o kompletnie wyalienowanym i zagubionym w sobie licealiście, niespełnionym przed sobą i ojcem artyście (chyba skądś to znamy...), który wpada w typowe dla ludzi w jego wieku kłopoty...
Sama historia zahacza momentami o skraj szaleństwa, swoistej paranoi bohatera - jesteśmy świadkami wewnętrznego upadku człowieka i jak tytuł wskazuje "utraty człowieczeństwa".

Serdecznie polecam fanom psychologicznych retrospekcji bohaterów w anime typu "zaraźliwy paranoiczny horror", jak i dla tych, którzy lubią mocne rozmyślania jeszcze kilka dni po ukończeniu oglądania (w stylu Ghost In The Shell - Innocence).

Anime nie posiada u nas licencji, więc jest łatwo dostępne online i do tego z polskimi napisami tutaj:
;)

sobota, 21 listopada 2009

Witamy lepsze czasy

Stało się, że jednak otrzymałam stypendium... przyszło łaskawie już nawet, czas odkuć się w sprawie planowanych do zakupienia książek i nie tylko (ale o tym to może innym razem). Wreszcie mogłam sobie pozwolić na nowe glany po ponad 5 latach noszenia moich starych ścierw, które już rozpadały się doszczętnie...(Tata Władek użył z nich resztę nadającej się skóry do... fragmentów obić meblowych...)
Tym razem nie 20-tki, ale 15-tki, za to bardzo są TRU z wyglądu:



Co porysować umiałam, to porysowałam... chwilowo brak mi ogólnego talentu, co dopiero weny xD "Jestem błaznem godnym zamknięcia w Narreutrumie..."
Komiks jest blisko końca, nie jest to oczywiście 300 stronicowy szał, ba nawet w sumie nie mam się czym specjalnie pochwalić, ale przestanie mnie męczyć sumienie, które siedzi mi na ramianiu i piska "narysuj to, narysuj...!"

Z bardziej kulturalnych elementów ---> Oglądaliśmy z MaTT'em ostatnio film "MOON"
Myślałam o napisaniu recenzji. Niestety nie potrafię. Film jest naprawdę dobry (pod warunkiem, że jest się fanem s-f, typowych wizji przyszłości i rozmyślań o sztucznej inteligencji, a głównie dla tych którzy lubią to wszystko razem splecione grą psychologiczną). Trudno mi tak do końca wytłumaczyć dlaczego tak jest, ale poniekąd to za sprawą tego, że nie jest to typowy film akcji osadzony w przyszłości, nie jest to też mieszająca totalnie w głowie zupa retrospekcji jak "Solaris" i chwała bogom. Jest dobry, bo jest moim zdaniem oryginalny na swój sposób, a to się rzadko zdarza. Cóż jeszcze mogę powiedzieć... Fantastyczna gra Sama Rockwella i.... Kevina Spacey'ego!
To jeden z tych filmów, do którego chętnie i często będę wracać - podobnie jak "Stay" i "Shinobi".
Gorąco polecam! MOON - dla ciekawych ;)



Anime i manga, jak zawsze - przejrzałam tyle mang ostatnio i obejrzałam tyle anime nowych, że nie wiem które opisać teraz, więc zrobię to innym razem ;) OBIECUJĘ!

Dodatkowo... Za namowami Mandriella zapisałam się byłam na forum fanów Stephena Kinga, Barkera i eskadry Carpe Noctem. O dziwo zostałam przyjęta bardzo miło, choć jak powszechnie wiadomo nie przepadam za poznawaniem nowych ludzi... nie wychodzi mi to zbytnio, a "pierwsze wrażenie jest bardzo ważne" - moje pierwsze wrażenie nie zawsze jest dobre x] akurat z tego sobie zdaję sprawę. Pozostaje zobaczyć, czy się przemogę do spotkania bezpośredniego z owymi ludziami, bo np. na oficjalnym forum Behemoth tylko MaTT i Neithan potwierdzaj, że nie jestem botem xD, ale mniejsza już o to.
W tym samym czasie moja utęskniona dusza piekielna oczekuje wygłodzona aż Blizzard rzuci jej ochłapy ze stołu produkcji StarCrafta II i Diablo III.
Uhh właśnie... odkryłam niedawno, że jestem naprawdę "ukrytą, tajemniczą mistyczną istotą, o której słyszano jedynie w legendach...nie wiadomo ile w nich jest prawdy, ale ponoć jeśli ktoś zechce może mnie zobaczyć a nawet dotknąć!" - tak jestem kobietą ( w rozumowaniu graczy-samców gier online) a w dodatku.. GRAM W WARCRAFTA, BALDURA ITP ITD!!! JAK TO MOŻLIWE!? Uhh..jakby to... wychowywałam się jako jedyna dziewucha w bratem i kuzynami którzy albo sypali w strategi blizzarda, heroes albo hitmana... nie mogło być inaczej.
Wiecie co... tak! Czas kupić Dragon Age! ]:D DLA SZATANA! :P

poniedziałek, 26 października 2009

Liebe Ist Für Alle Da




Jak się miało stać, tak też się stało.
Po długiej przerwie Ramms+ein powraca w wysokie obroty muzyki metal-industrial (określanej przez niemieckich fanów jako tanzmetal) z wielkim hukiem, ku uciesze takich fanatyków jak ja czy nasza droga Zoil ^^.
Płyta właśnie jest w moich podłych i nikczemnych łapskach i nie potrafię się nacieszyć samym dotykiem opakowania, które nie tylko nie rozczarowało mnie oprawą graficzną, ale też ucieszyło jak zawsze ukrytą książeczką z tekstami piosenek.
Trzeba przyznać, że zespołowi nieźle udał się kompromis pomiędzy muzyką dla fanów a wymaganiami współczesnego rynku. Szczyty kontrowersji jakie panowie z Niemiec postawili przed fanami na przywitanie w postaci promującego teledysku do piosenki "Pussy" przebrnęły przez głosy sprzeciwów bez specjalnych problemów, co nie znaczy jednak, że nie było przy tym głośno.
Oficjalna strona teledysku: "Pussy"
Making Of : "Pussy Making Of"
Ramms+ein rozpieszcza fanów nie tylko powrotem do ciężkich brzmień na tym albumie, single singlami - wiadomo tradycja musi zostać zachowana, ale zespół oddaje się fanom całkowicie.
Mamy też wydanie albumu zaopatrzone w dodatkową płytę zawierającą aż 5 dodatkowych utworów (dla fanatyków dodam, że odsłuchując album na sprzęcie hi-fi słuchając końca piosenki 'Rammlied' od tyłu otrzymacie nowy utwór..). Obiecana trasa w listopadzie zapowiada się bardzo obiecująco, a mało tego jest już w przygotowaniach "dogrywka" w marcu 2010 roku - dziękujemy! :D
Całkowity czas podstawowej wersji albumu to 46:07 min, a utworów dodatkowych 22:16 min. i nie jest to czas zmarnowany, a wręcz przeciwnie.

Osobiście jestem bardzo ukontentowana (że się tak wyrażę w stylu "Brusiowym" :P)
I pamiętajcie... Miłość jest dla wszystkich!

sobota, 19 września 2009

R. A. Salvatore

Jeden z pisarskich idoli świata fantasy, urodził się w 1959 roku w Massachusetts.
Od kiedy istnieją komputery - istnieją też gry, a na najwyższych półkach klasyki, tuż obok Diablo, StarCrafta, WarCrafta i Heroes stoi sobie wyśmienicie w pełnej glorii seria gier firmy BioWare, Black Isle i Wizzards Of The Coast - tak! Saga Baldur's Gate, Icewind Dale, Neverwinter i jeszcze kilka pomniejszych.
Jednak dzisiaj nie tyle o grach - w końcu zaczęliśmy pisarsko :P Chodzi głównie o pewną część Krain Faerun (kto grał ten zapamiętał ;]) .
Większość fanów tych słynnych serii RPG powiązanych nawet z Dungeons & Dragons śmiało może poszczycić się faktem, nie tylko D&D i gry firmy Blizzard doczekały się książkowych adaptacji dzięki wydawnictwu ISA - która cieszy się uznaniem wśród fanów fantastyki i gier RPG --> oto polska strona wydawnictwa jakby ktoś szukał: ISA
A teraz przejdźmy do sedna. Wyżej wymienione wydawnictwo może się pochwalić wydaniem całkiem pokaźnej serii książek autorstwa właśnie pana Salvatore i to nie byle jakich książek.
Czas co niektórych uświadomić o jednej postaci, która stała się dla danej serii gier i książek nie tyle legendą co jedną z ikon - Drizzt Do'Urden.
R. A. Salvatore (a dokładniej Bob Salvatore) jest twórcą, postaci jednego z najsłynniejszych drowów (mrocznych elfów) w Krainach Faerun, mało tego w trakcie grania w Baldur's Gate II - Cienie Amn każdy odwiedził najbardziej zimne i bezwzględne miejsce podziemnej krainy jakim jest Podmrok - świat drowów. Jeśli ktoś będzie chciał poznać z bliska zasady i życie codzienne w tym pozbawionym światła słońca miejscu, a przy tym przybliżyć sobie postać samego Drizzta, który jak na mrocznego elfa okazuje się być bardzo oddalony od swojego bezwzględnego społeczeństwa. Pierwsze trzy tomy zatytułowane "Trylogia Mrocznego Elfa" i dzielą się na: "Ojczyzna", "Wygnanie" i "Nowy Dom" Opowiadają nie tyle o samych przygodach naszego bohatera, co o jego poglądach na otaczające go zło, ale też o jego relacjach z napotkanymi osobami i rasami. Nie brakuje tam scen krwawych, o szybkiej akcji i trzymających w napięciu, jak i nie brakuje tych zabawnych, czy powodujących, że łezka zakręci się nam w oku. Ja sama całą trylogię miałam za sobą już po tygodniu od otworzenia pierwszego tomu, ale jeszcze przede mną jeszcze daleka droga, ponieważ Salvatore nie da tak łatwo o sobie zapomnieć ponieważ w Polsce ukazało się ok 29 książek jego autorstwa - oczywiście pisanych seriami, są to przykładowo: "Wojny Demona", "Pięcioksiąg Cadderliego", "Trylogia Klingi Łowcy", "Dziedzictwo Mrocznego Elfa" i jeszcze kilka innych.
Osobiście fanką najsłynniejszego komputerowego RPG jestem od kiedy jego pierwsza część wpadła mi w ręce na pięciu płytach CD, przyniesiona do domu przez mojego brata - od tamtej pory jesteśmy nierozłączni ;) Wiele osób uważa za głupie przechodzić jedną starą grę po trzydzieści razy, ja twierdzę, że to tak jakby za każdym razem grać od nowa. Inna postać, klasa, umiejętności i questy wykonywane na wiele różnych sposobów, podobnie jak zmiana postaci przyłączanych do nasze drużyny.
Dzięki panu Salvatore mam teraz jeszcze bardziej przybliżone postacie które spotykam w czasie przygód w grze, ale teraz przyznam się szczerze - przygody te są o wiele bardziej ciekawe i przejmujące w wydaniu książkowym (tak, tak serię ksiązek Baldur's Gate też już mam za sobą :P), zaś postacie Gwenhwyvar, Wulfgara, Breunora czy Katie Brie przestają być tylko tłem ;)
Dla fanów RPG, jak i fanów Krain Faerun, Icewind Dale serdecznie polecam, bo warto, a i dla zwykłych fanów fantastyki również polecam, nie powinniście się czuć rozczarowani.
Dla kogoś zainteresowanego polecam stonki:
R. A. Salvatore - Strona Oficjalna
R. A. Salwatore - Polska strona - w skrócie i treściwa ;) Polecam
Wieża Ramazintha - O Baldur's Gate i nie tylko

Zapraszam też do mojej galerii na deviantart, gdzie zamieściłam moje FanArty dla Drizzta :D

wtorek, 4 sierpnia 2009

Laptopujemy się.

Wreszcie doczekałam się!
I już już było blisko sprawienia sobie pana Lenovo, ale ostatecznie skończyło się na modelu ASUS X5DIJ z klawiaturą numeryczną.
Ahh jakże jest cudownie móc znowu korzystać z komputera, który działa, a nie "zipie" :D
Oczywiście dodatkowo był system Windows Vista, co średnio umiem łyknąć, ale myślę, że w końcu się dogadamy.
Jedyne co mnie smuci to fakt, że system wykrywa mój odtwarzacz mp3, jednak nie jego zawartość =/ Tym sposobem chwilowo nie jestem w stanie nawet ze starej maszyny przetransportować sobie muzyki, bez której trudno się wytrzymuje.
Trzeba będzie pokombinować, pobłagać kogoś o pendrive'a z przynajmniej 2GB i myślę, że w końcu się uda (zawsze zostaje braciszko, który takowe urządzenie posiada, ba pożycza mi nawet czasem :P).

A teraz już mogę się chyba pochwalić. ^^'

niedziela, 12 lipca 2009

Co tam ostatnio :)

Sesja zaliczona, że się tak wyrażę ^^ Teraz mam więcej wolnego czasu na szukanie roboty, tudzież skrobanie przy meblach z ojcem :P
Ale też są lepsze strony - konkretnie - więcej czasu na szkrobanie ilustracji takich i owakich, popisałam e-maile do internetowych czasopism fantastycznych, może coś się ruszy.
Mam też kilka pomysłów na obrazki dla Akhad'a coby mu jakoś pomóc przy MNN E-zine ;P
Zabrałam się też oczywiście... ZNOWU za realizacje mojego komiksu. Odkładałam to już w sumie prawie trzy lata i chyba czas najwyższy. Poprawki w scenariuszu będę nanosić na bieżąco w trakcie rysowania. Co z tego wyjdzie nie wiadomo.

Z innej beczki:
Wesele się udało, poświadkowałam aż dosyć, obrączek nie zapomniałam, taka jestem zdolna a co! :D
Załapaliśmy się na parę ciekawych akcji np: "The Tall Ships' Races Gdynia 2009" i odwiedziliśmy z Samael'em Sopot ^^' I na tym wakacji chyba koniec. :P

Ave Messaya! ]xD

sobota, 6 czerwca 2009

Koszulkarnia i "konserwatorium gryfów"

Coś nowego, byle by Patryczkowi się spodobało do noszenia ;) Ave stary Sweet Noise! :P



Dodatkowo wreszcie zebrałam się do odnowienia flagi Behemoth, którą zrobiłam już jakieś 2 lata temu dla MaTT'a, na koncert w Krakowie z okazji trasy promującej "The Apostasy".
FLaga była zaplanowania na wiszenie na ścianie... a niestety nie na autografy członków zespołu, sztuczną krew i wiszenie przez barierkę pod sceną, tak więc też miała "kilka uszczerbków" na zdrowiu, w tym też wożenie jej w plecaku. Jednak pędzelek 00 i parę innych składników pomogło mi przywrócić ją w miarę do życia, a do tego pranko, prasowanko i oj Perunie drogi co ja się przy niej nie narobiłam, ale już jest znów w domu mojego drogiego MaTT'a. ;)

Tak się dzisiaj do godziny 19:00 bawiliśmy:






Korzystając z okazji, że mój własny aparat wrócił do domu na jakiś czas zrobiłam też na szybko coś z dawnych lat, a na czym mi zależało :)

Katsumoto


Sir Grimus




piątek, 22 maja 2009

Znów koszulkowo

Jak obiecałam, tak zrobiłam =) Tym razem jednak nie t-shirt, ale koszulkę na ramiączkach.

Materiał jak zawsze - akryl biały, ale z wierzchu jest cienka warstwa biało-perłowego (ten rodzaj akrylu jest dobry z tego faktu, że jest nieco "gumowaty" i nie pęka tak łatwo jeśli jest go niewielka ilość).
Na wszelki wypadek wybrałam jednak koszulkę o mniejszej rozciągliwości materiału (mniej lycry) i ograniczyłam liczbę warstw farby do 2.

Efekty:

środa, 13 maja 2009

Nadchodzi czas

Nadchodzi oj nadchodzi... o studiowaniu i sesji nie chcę wspominać, bo szkoda mi już czasu i nerwów :P Perkele...

Za to muszę się pochwalić, że czas nadchodzi na poważniejsze zmiany jeśli chodzi o ilustracje, rysunki itp ;)
Wychodzi na to, że w tworzeniu muzyki jestem tępa, w pisaniu opowiadań itp mam dwie lewe ręce i chyba muszę pozostać przy tym co idzie mi jeszcze w miarę dobrze, ano bo idzie to genetycznie dom plastyków kurczę chyba jakiś syndrom artysty domowego się włącza. Mam tylko nadzieję, że to nie będzie słomiany zapał jak do większości już przerabianych pomysłów.

Tak oto w planach zapowiada się...
Ponieważ coś nie coś zaczyna iść dobrze na laptopa najwcześniej będę mogła sobie pozwolić w lipcu, najpóźniej Perun wie kiedy. Ale myślę, że teraz już z tym nie powinno być takich problemów. Ave tata Władek!

A pierwszy krok po rozpoczęciu lipca to udanie się do pracy w celu zarobienia na kolejny potrzebny sprzęt w celu rozwijania umiejętności pracy z programami rysunkowymi DIG. i pracy z obróbką zdjęć (ale w sumie to mnie kręci trochę mniej).

Tu MaTT pomógł mi znaleźć coś dla siebie i to w całkiem przystępnych cenach:

Tablety WACOM

A tu możecie sobie zobaczyć coś nie coś o tym co mnie zainteresował:
(+ za free Corel 11, który normalnie kosztuje 1 300 kafla)



Jeśli ktoś wie coś więcej w tym temacie to ja chętnie poczytam, toć jeszcze niewiele się na tym znam ;)

wtorek, 7 kwietnia 2009

Bo było zbyt pięknie....

Czas biednie nieubłaganie, kolejna sesja się zbliża i niestety jej daleko sięgające macki już możemy czuć na naszych biednych szyjkach, jednak nie sesja okazuje się być tym "bożym palcem", przez
który tak wielu z moich znajomych (i w tym ja) przyprawia o żal, który dupę ściska.

Za akademik już mi ostatnio odsetki naliczyli, bo jak życie mi niemiłe - jak zwykle z kasą cinko, jak to w Polsce w trakcie kolejnego 'wielkiego kryzysu'... Osobiście wydaje mi się, że nie za mocno poczułam ten kryzys, bo tutaj tak zawsze było. Nie na wszystko można było sobie pozwolić, a do tego jak mi się wydaje dochodzi pewne chierarchia u czlonków mojej rodziny. Może i pierworodni sami z siebie pierwszeństwa juz nie mają... no ale maleństwo musi mieć warunki, a że rodzice pracować nie praują zbytnio to cóż... Nie, nie żywię jakiejś urazy, ale miłoby było gdybym ujebała studia przez własną niewiedzę, niż po prostu nie miała gdzie nocować.

Coraz częściej dochodzę do wniosku, że studiowanie po za częstochowskim wypizdówkiem było błędem.

Niemoc ogarnia mnie starszna - gitary w rękach nie miałam chyba juz od roku dobrego, flażolet tez leży i kwiczy o pomstę do nieba.
Parę obrazków zrobiłam... dokładnie to całe 12 ilustracji... z czego ostały się 3, bo reszta mocno mnie irytowała. Czasu nie mam bawić się z corelem a photoshop zbuntował się już całkowicie.
Wygrzebałam ostatnio dawnotemu zaczęte opowiadanie... i leży... i kurzy się... i nie pytajcie o to w ogóle.
Szablony na koszulki są... ale dzięki jeb*nym urzędasom nie mam chajsu nawet na akryle.
Wygrzebałam swoje 'krótkie opisy scenek', które kiedyś miały się stać ilustracjami - mangą, tudziez komiksem zwykłym... ale Emma planuje i na tym chyba się skończy.

W zeszłą sobotę pożegnałam też moje dwa najukochańsze gryzonie - Gaahl'a i Nergala , których niestety żywot dobiegał końca i wraz z MaTT'em uznaliśmy, że chyba już czas na zwrócenie im wolności w tych ostatnich chwilach. Bądźcie szczęśliwi chłopaki, gdziekolwiek jesteście!

Zdrowie też mi oczywiście specjalnie nie dopisuje, niestety szczęściem w zdrowiu się też nie podbuduję. A co jak jechać to z grubej rury.
Wyjazdy takie jak Bolków, czy Masters Of Rock z każdym dniem się oddalają i chyba juz się pogodziłam z wizją kolejnych 3 miesięcy wakacji spędzonych na.... własnej kanapie z Docentem.
Z wymaronych książek nie załatwiłam ani jednej bo nie ma za co, z kupnem hakamy tez sie juz pożegnałam, a czasu mam jak stąd to tamtej białej ściany.

Zobaczymy co będzie dalej.
Emma - Wasza oddana narratorka w szarej mhhrrrocznej dupie.

sobota, 14 marca 2009

sobota, 7 marca 2009

Nic nowego i anime.

Sesja zdana - jakimś cudem :P
I jak w tytule nic nowego... stara bida. Coś tam poskrobałam, coś tam poklikałam,
2 nowe szablony do koszulek leżą gotowe, jeno nie ma koszulek, czasu i pomysły na dobranie kolorów... a zdjęcia szablonów wrzucę jak dostanę zdjęcia od Samael'a ;)
W wolnym czasie nadrabiam zaległości w anime z kategorii +18 (nie! bynajmniej nie chodzi o hentai'e! xD). I kilka dobrych które mocno przypadły mi do gustu to:

"Ayakashi: Classical Japanese Horror" - Trzy krótkie legendy, dużo znanych motywów z demonami i klątwami z japońskiej (jak i też chińskiej) mitologii. To tu możemy zapoznać się z historią zdradzonej Oiwy, na podstawie której stworzono Sadako z 'The Ring' i inne smęte dziewoje mszczące się na żywych. Ubóstwiana przez moją osobę oprawa muzyczna i kreska ^^ Polecam!


"Shigurui" - coś dla fanów tradycyjnej, średniowiecznej japonii i fanatyków sztuk walki ;) Choć mocno przesadzone to ma swój urok, w końcu to też legenda. Historia o doskonałości w walce, jest walka jest moc ba! nawet cycki są :P
Moim zdaniem mocno poruszająca, trochę skrzywiona historia dwóch wojowników, którzy mają do stracenia niewiele, a do zyskania wszystko.
Tu również uwodzicielska dla mnie kreska jak i muzyka... ^^


I na koniec "Jigoku Shoujo" - Jeśli kogoś przeklinasz, pojawiają się dwa groby. Dla tych, którzy chcą dokonać na kimś zemsty nasza bohaterka jest doskonałym rozwiązaniem, nie trzeba nam więcej jak strony internetowej, na którą wchodzi się o północy i wpisuje imię i nazwisko osoby, na której chcemy dokonać zemsty.
W ten sposób zawieramy pakt.... z demonami.

Kreska delikatnie przypominająca rękodzieło pań z Clamp, muzyka równie dobra. Sama akcja z początku może i jest monotonna, wydaje się być taka sama.. z czasem nabierze jednak rowoju. ;)
Tu podzielę się lynkiem do odcinków, ponieważ anime jst łatwe w zdobyciu :D

poniedziałek, 9 lutego 2009

Będziem szyć!

Nadciąga Bolków, wesele ciotki , i jeszcze kilka nowych okazji... Coś trzeba by na siebie włożyć.
Wymyśliłam sobie spódnicę. Zalatuję trochę mangą Chobits, trochę harajuku... ale myślę, że od jakiegoś czasu już o takowej myślałam.

Materiał przewidziany: Granatowa lub grafitowa tafta, prawdopodobnie z czarnym wzorem liźniętym z Indii.
Wykrój: Warstwowa, mocno falowana z "ogonem" charakterystycznym dla 18/19 wieku.

I tak:


sobota, 7 lutego 2009

Artykuł

"Seks w naszej kulturze jest źródłem radości i przyczyną przestępstw, jest przyczyną intymnych doświadczeń i intratnym towarem. Seks może być wszystkim. Jednak w żaden sposób nie może się stać przedmiotem nauczania i wychowania. W każdym razie w Polsce.

Ustawa z 1993 roku "O ochronie płodu i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży" nakłada na odpowiednie władze obowiązek wprowadzenia do szkół edukacji seksualnej. Celem tej ustawy było ograniczenie liczby aborcji nie tylko przez jej zakaz, ale też poprzez wiedzę, jak nie dopuszczać do niechcianej ciąży. Po 16 latach funkcjonowania ustawy - mija właśnie rocznica - wiemy, że jedynym jej efektem jest utajnienie liczby aborcji i zwiększenie liczby ludzkich dramatów i że władze oświatowe bardziej niż aborcji (kobiety sobie przecież poradzą) boją się wprowadzenia do szkół edukacji seksualnej (szkolny katecheta będzie protestował).
Szkoły zobligowane są wprawdzie do przeprowadzenia kilkunastu godzin zajęć z przygotowania do życia w rodzinie w ciągu trzech lat, ale tego nie robią, albo udają, że robią, prowadząc pogadanki na lekcjach wychowawczych, albo próbują to robić, gdy doświadczenia ucznia przerastają doświadczenia nauczyciela.
A poza tym - czy seksualność jest wyłącznie atrybutem rodziny?
W przekonaniu polskich decydentów od sprawy edukacji - tak. I nie chodzi tu o rodzinę byle jaką, ale o katolicką, to znaczy taką, dla której jest wzorem "rodzina święta".
Kobieta gra tu rolę Madonny, macierzyńskiej i czystej, mężczyzna przypomina św. Józefa, a więc kogoś nieaktywnego płciowo i w związku z tym pozostającego "poza wszelkim podejrzeniem". Jeśli rodzi się dziecko, to okoliczności jego poczęcia są tajemnicze jak źródła wiary żywionej przez polskich biskupów i posła Gowina, że zapłodniona komórka ma wielką wartość, a komórka jajowa - znikomą.
"Święta rodzina" od lat wyznacz główny kierunek wychowania młodzieży w duchu "ascetyzmu seksualnego w obrębie małżeństwa ofiarnego", gdzie wszelkie stosunki seksualne przed- i pozamałżeńskie są niedozwolone, środki antykoncepcyjne potępione, a młodym ludziom zaleca się zgodną z wolą Boga, ale za to nieskuteczną "okresową abstynencję seksualną" zwaną dla niepoznaki "naturalną", a nawet "ekologiczną antykoncepcją" . Dzieci z jednej podwarszawskich szkół opowiadały mi, że najbardziej wyrafinowana lekcja z zakresu edukacji prorodzinnej, w jakiej uczestniczyły, dotyczyła męskiej masturbacji. To znaczy tego, że jest szkodliwa.
W pewnym gimnazjum na Mazurach, którego dyrektorka po stwierdzeniu przypadków molestowania seksualnego dziewczynek zdecydowała się na zaproszenie do szkoły edukatorów seksualnych - interweniował katecheta. Edukatorzy mieli zakaz wstępu na teren szkoły, a zastraszona pani dyrektor poszła na wcześniejszą emeryturę"

Tekst: Magdalena Środa

W naszym kraju odkrycia Freuda albo są nieznane, albo niedoceniane. A według większości najlepiej jest je ignorować, a jedyną alternatywą jest Kościół i jego model "świętej rodziny".
Dzieciaki zaś tłumacząc się, że idą z duchem czasu dokonują seksualnej anarchii i doświadcza jej między innymi w mediach seksu brutalnego i instrumentalnego.
Kiedy rodzice i szkoła unikają odpowiedzi, rola "wychowawców" przypada właśnie na media i tym oto sposobem mamy co chcieliśmy.
Witamy w miejscu, gdzie najmłodsi są wychowywani przez "Popcorn", "Bravo Girl" i pytania w stylu "mam opuchnięte kolano, czy to ciąża pozamaciczna?", a nawet bogate w teksty z serii "jak odbić go koleżance", czy "jak poderwać dziewczynę w pralni".
Mogłabym spokojnie powiedzieć, że chyba jesteśmy narodem, który lubi być trzymanym za mordę i przez kościół katolicki i przez ludzi, którzy pracują nad ustawami na temat np aborcji a sami nie mają o tym tak po prawdzie żadnego pojęcia.

czwartek, 15 stycznia 2009

Sesja filozoficzna

Nadciąga sesja wielkimi krokami... Moja pierwsza i najbardziej przerażająca - zwłaszcza na tym kierunku. A kierunek jest to dość specyficzny i wcale nie taki prosty jakby se zdawało.

Trochę może o tym sobie napiszę, żeby już mnie ludzie tak nie odpytywali w stylu "czego wy sie tam uczycie?, po co Ci to?" a w szczególności żeby nie zadawali mi najbardziej irytującego mnie pytania "co po tym można robić?"
A zatem - dzisiaj troszkę o studiowaniu filozofii.

Studia filozoficzne przygotowują do pracy w organizacjach i instytucjach o profilu politycznym, społecznym, w organach administracji państwowej i samorządu terytorialnego oraz w sferze edukacji i placówkach naukowo-badawczych. Absolwenci filozofii uzyskują między innymi uprawnienia do prowadzenia zajęć z filozofii i etyki, które zgodnie z planami Ministerstwa Edukacji Narodowej mają być przedmiotami obowiązkowymi w szkołach średnich.
Studia filozoficzne przygotowują także do pełnienia wielu funkcji w życiu społecznym, politycznym, kulturalnym i gospodarczym. Absolwenci studiów filozoficznych posiadają umiejętności trafnego dostrzegania i rozwiązywania problemów pojawiających się w różnorodnych dziedzinach aktywności ludzkiej. Cechują się dużą elastycznością na rynku pracy oraz zdolnością adaptacji do zmieniających się warunków społecznych i ekonomicznych. Odnoszą sukcesy życiowe i zawodowe w długofalowej perspektywie.

"Celem filozofii jest logiczne rozjaśnienie myśli.
Filozofia nie jest teorią, lecz działalnością.
Dzieło filozoficzne składa się zasadniczo z objaśnień.
Wynikiem filozofii nie są żadne 'zdania filozoficzne', lecz jedność zdań.
Myśli skądinąd mętne i niewyraźne filozofia ma rozjaśnić i ostro odgraniczyć."

Ludwig Wittgenstein - "Tractatus logico-philosophicus"