czwartek, 11 września 2008

...

No więc tak jak już wybrałam się na studia tak zostałam w dupie bez akademika, a tu juz wrzesień leci....
Zabrałam się za remont, o który mnie męczyli.... i też zostałam w dupie bo nic nie poszykowane.. no bo ile pudeł może dźwignąć dziewoja, która waży mniej niż połowa tych pudeł =/
Żeby zagipsować ściany trzeba zdemontować lampki, żeby zdemontować lampki trzeba wyłączyć prąd w domu, żeby wyłączyć prąd trzeba się na tym znać (a ja się nie znam bo tam jakieś komunistyczne jeszcze bezpieczniki i inne takie O_O)
Połowa to oczywiście rzeczy brata, których tknąć nie mogę bo mama "sobie sama zrobi z tym porządek" (na świętego nigdy chyba...)
Trzeba wynieść komody, a na to siły sama nie mam a pomocy nie ma.. no bo i skąd...
Dzisiaj jestem w połowie w garażu i w połowie drogi do Opola jednocześnie... cały ten seans uwieńczony bratową, która nie może karmić dziecka bo jest na antybiotykach i gorączka 40 stopni... tutaj kończą się moje możliwości stwierdzenia, że młody da sobie radę, a ja bez mieszkania i w syfie to tak jakoś średnio. Ale po prawdzie to chuj to wszystkich obchodzi. No bo i po co. Póki co dowiedziałam się, że ze mnie nie może nikt być dumny oraz, że nic nie potrafię osiągnąć.
No dobra, zgoda, tu mnie macie. Tak więc moje codzienne krwawienia z nosa (z prawego ucha poniekąd też) to już sama sobie na złość pewnie - no bo podobno taka jestem... a może po prostu mam już pewnych rzeczy po "uszy".
Np. tego, że wszyscy mnie cisną na studia... jak już sie na nie dostaje.. to teraz "twoja sprawa, kombinuj". A no dobrze... kombinuje, a że nigdy kombinowanie mi nie szło.. to cóż.
Pewnie aż do samego magistra będę się zastanawiać "dlaczego? po co?"
Jakby to kurwa miało znaczenie. Bo dla mnie tak naprawdę nie ma. można być kimś i nie mieć nic i można być kawałkiem shitu a mieć wszystko.

Jakbym mogła jebnąć to wszystko pod drzwi rozgwiździć i zamknąć drzwi to pewnie bym to teraz zrobiła. Ale fakt, że znowu wszystko musiałabym zrobić sama i fakt, że prędzej czy później tu wrócę i nie mam zamiaru siedzieć w poobdzieranych brudnych ścianach... na łóżku, które łóżkiem nawet nazwać nie można.. jest bardziej przytłaczający niż kowadło, które spada kojotowi na głowę.
Kurwa... czemu ja nie umiem latać?! = (

Brak komentarzy: