wtorek, 7 kwietnia 2009

Bo było zbyt pięknie....

Czas biednie nieubłaganie, kolejna sesja się zbliża i niestety jej daleko sięgające macki już możemy czuć na naszych biednych szyjkach, jednak nie sesja okazuje się być tym "bożym palcem", przez
który tak wielu z moich znajomych (i w tym ja) przyprawia o żal, który dupę ściska.

Za akademik już mi ostatnio odsetki naliczyli, bo jak życie mi niemiłe - jak zwykle z kasą cinko, jak to w Polsce w trakcie kolejnego 'wielkiego kryzysu'... Osobiście wydaje mi się, że nie za mocno poczułam ten kryzys, bo tutaj tak zawsze było. Nie na wszystko można było sobie pozwolić, a do tego jak mi się wydaje dochodzi pewne chierarchia u czlonków mojej rodziny. Może i pierworodni sami z siebie pierwszeństwa juz nie mają... no ale maleństwo musi mieć warunki, a że rodzice pracować nie praują zbytnio to cóż... Nie, nie żywię jakiejś urazy, ale miłoby było gdybym ujebała studia przez własną niewiedzę, niż po prostu nie miała gdzie nocować.

Coraz częściej dochodzę do wniosku, że studiowanie po za częstochowskim wypizdówkiem było błędem.

Niemoc ogarnia mnie starszna - gitary w rękach nie miałam chyba juz od roku dobrego, flażolet tez leży i kwiczy o pomstę do nieba.
Parę obrazków zrobiłam... dokładnie to całe 12 ilustracji... z czego ostały się 3, bo reszta mocno mnie irytowała. Czasu nie mam bawić się z corelem a photoshop zbuntował się już całkowicie.
Wygrzebałam ostatnio dawnotemu zaczęte opowiadanie... i leży... i kurzy się... i nie pytajcie o to w ogóle.
Szablony na koszulki są... ale dzięki jeb*nym urzędasom nie mam chajsu nawet na akryle.
Wygrzebałam swoje 'krótkie opisy scenek', które kiedyś miały się stać ilustracjami - mangą, tudziez komiksem zwykłym... ale Emma planuje i na tym chyba się skończy.

W zeszłą sobotę pożegnałam też moje dwa najukochańsze gryzonie - Gaahl'a i Nergala , których niestety żywot dobiegał końca i wraz z MaTT'em uznaliśmy, że chyba już czas na zwrócenie im wolności w tych ostatnich chwilach. Bądźcie szczęśliwi chłopaki, gdziekolwiek jesteście!

Zdrowie też mi oczywiście specjalnie nie dopisuje, niestety szczęściem w zdrowiu się też nie podbuduję. A co jak jechać to z grubej rury.
Wyjazdy takie jak Bolków, czy Masters Of Rock z każdym dniem się oddalają i chyba juz się pogodziłam z wizją kolejnych 3 miesięcy wakacji spędzonych na.... własnej kanapie z Docentem.
Z wymaronych książek nie załatwiłam ani jednej bo nie ma za co, z kupnem hakamy tez sie juz pożegnałam, a czasu mam jak stąd to tamtej białej ściany.

Zobaczymy co będzie dalej.
Emma - Wasza oddana narratorka w szarej mhhrrrocznej dupie.