niedziela, 6 lipca 2008

Koncertowe 15 papierosów w paczce i ryżowe ciacha.

Tak oto matura okazała sie być czymś zdawalnym...teraz można by sie oddać ulubionej czynność w życiu, czyli obcyndalaniem sie ale nie da rady. Pracować i zarabiać trzeba.
Co na szczęście nie przeszkadza w ulubionych czynnościach i tak oto moje onigiri okazało się zjadliwe (tylko nie były trójkątne bo jeszcze nie mam wprawy), a koncert J-Brothers okazał się może nie powalający, ale też nie wcale taki zły.
I może wydam się stronnicza, ale Tom'Ash powinien pomyśleć o graniu solo. Myślę, że gra niego lepiej od reszty, czyli pana J. (Jak młody Gilmour :P)
(A może ja mam coś skrzywione na punkcie gitary bo sama gram jak ta ostatnia kaleka...?)


Nowa praca prawdopodobnie od sierpnia chyba, że zwolni się wcześniej miejsce (co to za praca chwilowo mówić nie będę). Do września przydałoby się prawo jazdy zrobić całkiem łaskawie, ale trza mieć za co...

Na dzisiaj to chyba będzie tyle... pokażę jeszcze co i jak mi w tej kuchni mojej wyszło xD (mama moja droga sie tylko zbuntowała i określiła, że jej "glonami śmierdzi")



Ahhh no tak i dodam jeszcze.... (dla tych co to sie może trochę orientują)
Jeśli chodzi o tych co mnie pytają o Hordę, to gówno mnie ona teraz obchodzi... co niektórzy to na mój gust mogą skończyć gdzie chcą... Nie mam więcej zamiaru tęsknić za ludźmi, którzy piszą, że za mną tęsknią, a potem krzyczą, że mnie zabiją.
Forti.. pewnie tu wleziesz, więc z góry Ci mówię, że nie wiem jakim cudem (a może i wiem) ale stałeś sie dla mnie totalnym pozerem i śmieciem, który uwierzył w swoja własną legendę i teraz próbuje nią żyć. Z dnia na dzień stajesz się coraz bardziej żałosny w oczach przyjaciół, których straciłeś na własne życzenie i dobrze o tym wiesz. Ale cóż... głupota jest kwestia indywidualną.
W odpowiedzi na Twoje jakże miłe słowa... Dla mnie Ty tez możesz zdychać.

Brak komentarzy: