piątek, 5 grudnia 2008

Grudzień

Nadszedł mój ulubiony grudzień. Nie jestem jakąś wielka zwolenniczką świąt itp... ale lubię sie bawić w całe te "przygotowania" - można trochę poćwiczyć dekorację wnętrz, a to bardzo przydatne :P
Jeśli chodzi o mikołajki, to wcale nie musi ich tak naprawdę być, bo moich bliskich lubię obdarowywać ot tak po prostu. Ale jest to taka okazja kiedy robi im się ciepło na serduchu - i dobrze.
Jak się czuję co do moich działań? Hmmm.. no tak czuje sie po prostu głupia, a ludzie nigdy nie będą mnie szanować. Na zajęciach mam w cholerę rzeczy do powiedzenia, ale ostatecznie bazgram po notatkach uśmiercając dumnie wszelakie myśli, bo zwyczajnie boję sie odezwać by nie wyjść na kretynkę. Tak więc moje studiowanie przebiega bardzo "cicho".
Źle się dzieje w państwie duńskim - inaczej mówiąc.
Na pocieszenie pamiętam o tym, że na tym nieco obesranym świecie są jeszcze takie osoby jak Asha i Ela, z którymi wreszcie udało się zorganizować spotkanie (może bez soku malinowego i "straży wiejskiej") i już nie mogę się doczekać. Brakuje mi spontanicznego podejścia do życia... takiej odrobinki szczeniackiego szaleństwa ;P
Spaceru do Limby, do 24 i na przystanek xD
Z takich bardziej materialnych rzeczy.... Z laptopem jestem w d***...no sami wiecie gdzie... i to jeszcze długo, więc sprawdzanie e-maila i innych tego typu rzeczy odbywa się w 15 min na laptopie współlokatorki, komp domowy ledwo zipie i za jakiś czas pewnie zostanę bez jednego i drugiego, no ale cóż - życie, lepiej nie będzie przez jakieś dwa lata jeszcze (no chyba, że wywalą mnie lub sama się wywalę ze studiów i wyjdzie taniej).
Do tego troszkę ostatnio porysowałam i na tym chyba będzie koniec na jakiś czas, bo z każdym następnym obrazkiem mam wrażenie "oklepanego tematu" i prostactwa.
Miałam też robić nową koszulkę, ale nie potrafię się określić odnośnie wzoru na niej, więc się wstrzymałam.
Tymczasem wracam do nauki greckiego i poszukiwania sensu istnienia, który jak dla mnie okazuje sie być strasznie mało istotny.

Brak komentarzy: