czwartek, 20 maja 2010

Rozwój bezpiecznego, ale samotnego człowieka.

Jesteśmy bardzo samotnymi istotami. Egoistycznymi i złymi z samej naszej natury.
Próba zwalczenia naszej wrodzonej samotności jest głównie próbą naiwności. W rzeczywistości jesteśmy bardzo kruchymi jednostkami - podatnymi na nasze otoczenie, by tylko zdobyć jego akceptację i wyzbyć się czającej się w nas, niewyjaśnionej pustki.
W ten sposób wyzbywamy się umiejętności, jaką jest korzystanie z wolnej woli. Już od lat najmłodszych – w jakiś sposób chcemy być zależni od innych ludzi.

Postawieni przed jakimkolwiek wyborem w życiu, ostatecznie szukamy kogoś, z kim moglibyśmy o naszym dylemacie porozmawiać – podzielić się nim, zawsze z podświadomą nadzieją, że druga osoba wybierze za nas lub nas nakieruje.

Ostateczna decyzja jednak zawsze należy do nas. Niezależnie od tego jak bardzo byśmy się nie starali, samotność wewnętrzna jest naszym naturalnym sposobem bycia – bo musimy zdecydować, czy porada innej osoby zostanie przez nas zaakceptowana.

Nasz wrodzony egoizm jest wynikiem chęci przetrwania w świecie. Jego następstwem jest tworzenie się społeczeństw i państw, ponieważ w momencie współpracy bardziej opłacalnym staje się rezygnacja z wolności, a zwiększenie szans przetrwania.

Bez państwa ludzie żyją w chaosie, każdy na własną rękę unika nieszczęścia, a dąży do przyjemności – nawet kosztem innych. Obecnie zaczynamy instynktownie kalkulować korzyści płynące ze współpracy, zwierzęta natomiast myślą jedynie o przetrwaniu dnia dzisiejszego – człowiek zaś jest o tyle gorszy od zwierzęcia, o ile posiada rozum.

Myśli on o kolejnych dniach z wyprzedzeniem, planuje, rozważa możliwości zapewnienia sobie przyjemności oraz dostatku i wtedy zaczyna mieć niebezpieczny apetyt na dobra materialne.

Nikt nikomu wtedy nie ufa, każdy dąży tylko do swojego celu.

Z czasem jednak okaże się, że opłaca się również ufać, jest to po prostu ekonomiczne.

Prawa natury nie dają człowiekowi bezpieczeństwa, natomiast prawa ustalone w społeczeństwie już tak. Celem utworzenia państwa staje się bezpieczeństwo jednostki.

Kolejnym krokiem zatem staje się potrzeba ustalenia praw. Ludzie świadomie wyrzekają się swojej wolności, by móc otrzymywać od państwa upragnione bezpieczeństwo – jest to rodzaj niepisanej umowy między jednostką a autorytetem (przedstawicielem państwa).

W ten sposób człowiek zapewnia sobie byt, oraz chwilowo uwalnia się od uczucia samotności, odwracając swoją uwagę życiem w społeczeństwie o wspólnych zasadach i poglądach.

Ufając naszym kalkulacjom i rozumowi dochodzimy zatem do pewnego rodzaju autodeterminacji.

Z czasem jednak człowiek jednak odkrywa, że samo takie życie tak naprawdę nie ratuje go od samotności, a z czasem zaczyna pobudzać jego uśpiony apetyt na dobra i chęć osiągnięcia wyłącznie własnego szczęścia. W ten sposób stara się on osiągnąć bogatą wizję własnej, ale i nie do końca pewnej przyszłości.

Co jest bowiem konstruktywne w naszej przyszłości?

Człowiek w swoim społecznym życiu zanim zdąży się zatrzymać i zawrócić, jest bezwładnie pchany do przodu, jako jednostka ubezwłasnowolniona z powodu swojej własnej, wcześniejszej decycji „o przynależeniu” do grupy. Zaczyna żyć nadzieją o ponownej wolności.

Jednostka ta zaczyna dawać sobie sprawę z tego, że nadzieja nie zawsze związana jest z optymizmem. I tak zaczyna odczuwać, że tylko działania beznadziejne (wręcz czasem heroiczne) tylko dla człowieka zdają się mieć jakiś sens – ponieważ dają mu one pewnego rodzaju świadectwo bycia, jak i namiastkę utraconej wolności.

Żyjąc w społeczeństwie wyrabiamy w sobie awersje do nieszczęścia, staje się ono dla nas czymś w sposób oczywisty złym naturalnie.

Ludzie zaczynają sympatyzować ze sobą i wytwarzać między sobą więzi, polegające nie tylko na ekonomiczności – w ten sposób równie mocno próbują zwalczyć w sobie swoją naturalną samotność, jak i przez współodczuwanie.

„Jakkolwiek samolubny miałby być człowiek, są w nim jakieś pierwiastki, które powodują, że interesuje się on losem innych.”

Człowiek zaczyna czerpać pewną przyjemność z oglądania szczęścia innych ludzi.

Główną właściwość towarzyszących mu przy tym uczuć nazywamy po prostu sympatią. Dzięki tej sympatii człowiek staje się bytem współdoznającym – intersubiektywnym, z drugiej strony jednak zaczyna się dla niego moment, kiedy ludzie nieszczęśliwi są wręcz spychani z drogi, ponieważ staramy się unikać nieszczęścia.

Ludzie sukcesu przyciągają do siebie innych, zaś ci, którzy czują się nieszczęśliwi nie powinni tego eksponować – a wręcz powinni udawać, że jest odwrotnie.

Powinni oni znaleźć ustronne schronienie do cierpienia.

Wszędzie, gdzie pojawia się jakieś doznanie emocjonalne, tam współodczuwamy. Sympatia staje się podstawowym elementem antropologii.

Uczucia zdają się przenosić z jednej osoby na drugą, jeszcze zanim poznamy ich przyczynę – jednak ta sympatia nie jest doskonała, ponieważ częściej okazuje się być nie tyle współczuciem, co chęcią zbadania sytuacji drugiego człowieka przez dany podmiot – jest to sympatia bierna.

Natomiast sympatia aktywna stanowi główne narzędzie, bez którego nie można wyjaśnić i określić norm moralnych w społeczeństwie.

Bez niej nie jesteśmy w stanie poznać naczelnych dyrektyw moralnych, jest to podstawa sądów rozstrzygających co jest moralne, a co nie (Hume’owskie dociekania moralne).

Niespełnione, naturalne, spntaniczne uczucia ludzkie są prawdopodobnie pierwotne, choć możemy z nich na przykład wyrosnąć, wyzbyć się ich, ale też nie do końca – ponieważ leżą one w naszej naturze.

Dzięki nim jesteśmy w stanie ocenić właściwości i niewłaściwości uczuć danego człowieka i odwrotnie.

To z kolei wpływa na powstanie takich stanów emocjonalnych, jak łagodność czy życzliwość itp. – te zaś zmniejszają nasze czyste emocje – rozwijamy się w kierunkach takich jak miłe traktowanie, spokój, opanowanie.

W ten sposób zaciskamy więxi społeczne, wypracowywujemy zaufanie do innych, co daje nam w efekcie pomniejszenie lęku związanego z naszą pierwotną chęcią przetrwania.

Społeczność staje się bardziej bezpieczną grupą jednostek.

Następnie, kiedy otrzymujemy możliwość obiektywnego spojrzenia na siebie, wtedy wybieramy opanowanie i skupienie – a za tym idzie to, że w społeczności zaczynamy czuć się pewniej.


Emmaretta

Brak komentarzy: