wtorek, 6 kwietnia 2010

By był bunt.

Wróciłam z kina.

Powinnam teraz z tym trochę posiedzieć, przemyśleć i poukładać... no ale niestety nie potrafię.
Już dawno nie wyszłam z naszego Cinema City tak pozytywnie nakręcona, a jednocześnie z pewną lekką niepewnością na karku... może i nawet trochę z jakiejś strony jestem zdołowana. A jednak, coś tam we mnie bije takiego dziwnego... jakiś "power" totalnie.

Impuls przynoszący mi te odczucia, to nic innego, jak "Beats Of Freedom - Zew Wolności".



Jeden z ciekawszych filmów dokumentalnych o "buntownikach naszych czasów" można by spokojnie powiedzieć, ale nie odda to tego, co może czuć prawdziwy fan muzyki rockowej i do cholery nie mówcie mi, że rock to Tokio Hotel, albo jakiś zasrany Green Day.... nie!
Dokument ten został opracowany przez Leszka Gnoińskiego i Wojciecha Sołtę i obaj panowie mają już na koncie sześcioodcinkowy serial pt. "Historia polskiego rocka", z którego materiały zresztą możemy zobaczyć w ich pełnometrażowym (jak dla mnie) cudeńku.

Siadając w kinowym fotelu otrzymujemy spory zastrzyk PRL'u i tego jak przez żelazną kurtynę przedziera się krzyk tłumu młodych ludzi w postaci rocka i przeradza się w dogłębny punk.
Jenak sam punk to tylko historia poboczna... czysty rock jest tu naszym głównym bohaterem. Muzyka z determinacją na ramieniu, bunt, odwaga i chęć przerwania życia bez przyszłości. Chwile pełne śmiechu przechodzą przez chwile oplecione strugami łez, kiedy to walka muzyki z polskim komunizmem przerodziła się w chwile fizycznych cierpień.

I mogłabym wam o tym długo, i konkretnie, ale nie chcę wam psuć tego jednego dobrego powodu, by ruszyć wygodne tyłki do kina.
Wiele z was powie mi "a co Ty możesz o tym wiedzieć?!", ah.. no zaiste, jestem tylko dwudziestoletnią popierdułką, która tak naprawdę nie miała okazji zasmakować TEJ muzyki w TAKICH okolicznościach, a jednak...
Jestem człowiekiem i mam słuch. Uważam, że nie wiek czyni mnie fanem, w końcu Pink Floyd zakończyło karierę zanim stałam się świadoma własnego jestestwa, a mimo to nie jedno popołudnie spędziłam z rodzicami zachwycając się "Shine On You Crazy Diamond".
Oczywiście, doskonale zdaję sobie sprawę, że moje "brudasowanie" z Hordą prawdopodobnie było jedynie przejawem buntu nastolatki, spowodowanego strzałem hormonów, ale jednak było w tym coś magicznego. Bunt zawsze był poparty muzyką. Nie łączyło nas to, że mieliśmy glany i spaliśmy w bramach, ale teksty, które stanowiły spoiwo naszych młodzieńczych lęków poparte muzyką choć nie zawsze ambitną.
Historia polskiego rocka, to chęć przebicia się i wołania o lepsze życie, cenzurowane, tłamszone nadzieje młodych ludzi i dość podobnie było z nami - pokoleniem '89. Oczywiście nie możemy powiedzieć, że rozumiemy... ale też jeszcze chcieliśmy pokrzyczeć.. w świecie, gdzie wszystko stało się proste, ale nie ukrywajmy - nasze cele się zmieniły, priorytety również. Żyjemy w XXI wieku pełnym komercji i wyścigów szczurów.

To pierwsze takie "sympatyczne" dla mojego wnętrza widowisko napotkane od dłuższego czasu, które spowodowało u mnie taki natłok emocji, pozytywnych, jak i nostalgicznych, ba spowodowało nawet, że odkurzyłam płyty analogowe takie jak Maanam, Perfekt, czy nawet jak stare kasety mojego Taty Władka jak KULT i oczywiście Republika.. Jak się okazało ku moim zdziwionym oczom, w szafie tego sporo, choć część płyt ojciec opylił za młodu (tak, do dzisiaj sobie wypomina).
Dziś jest już późno, a jedyny ostały się adapter jest u dziadków, piętro wyżej, dzisiaj już nie posłucham... ale co na kasecie to odpalę sobie przed zaśnięciem.
Mp3 - owszem, ale to już nie to samo... ;) Btw.. wygrzebałam nawet CD z mp3 Dezertera, KSU, które kiedyś dostałam od Miedzianego i dyskografię Siekiery od brata (tak, to była jedyna i dobra rzecz z jego strony).

I mówię to ja, małoletnia Emma. Nie jestem już buntownikiem, ale jestem fanem ROCK'a ;)
Zatem na dziś... AVE Anarchia, Viktoria!
Choć jednego wieczoru znów nieco Hordowa xP

Turbo - Dorosłe Dzieci

Nauczyli nas regułek i dat
Nawbijali nam mądrości do łba
Powtarzali, co wolno, co nie
Przekazali, co jest dobre, co złe

Odmierzyli jedną miarą nasz dzień,
Wyznaczyli czas na pracę i sen.
Nie zostało pominięte już nic
Tylko wciąż nie wiemy jak żyć

Dorosłe dzieci mają żal
Za kiepski przepis na ten świat!
Dorosłe dzieci mają żal
Że ktoś im tyle życia skradł

Nauczyli nas, że przyjaźń to fałsz
Okłamali, że na wszystko jest czas
Powtarzali, że nie wierzyć to błąd
Przekazali, że spokojny jest dom

Odmierzali, każdy uśmiech i grosz
Wyznaczyli niepozorny nasz los,
Nie zostało pominięte już nic
Tylko wciąż nie wiemy jak żyć

Dorosłe dzieci mają żal
Za kiepski przepis na ten świat!
Dorosłe dzieci mają żal
Że ktoś im tyle życia skradł

Więc nauczymy się sami - na złość
Spróbujemy, może uda się to,
Rozpoczniemy od początku nasz kurs.
Przekonamy się czy twardy ten mur.

Odmierzymy, ile siły jest w nas
Wyznaczymy sobie miejsce i czas
A gdy zmienią się reguły tej gry
Może w końcu odkryjemy jak żyć!

Dorosłe dzieci mają żal
Za kiepski przepis na ten świat!
Dorosłe dzieci mają żal
Że ktoś im tyle życia skradł!


2 komentarze:

Anonimowy pisze...

wartość sentymentalna tego filmu jest owszem ogromna, ale jako dokument to chyba średnio. nie ma tam w sumie nic, czego w miarę dorozwinięty słuchacz rocka nie wiedziałbym w wieku, powiedzmy, 16 lat. Klimat archiwalnych filmów bardzo przyjemny, ale wiele traci w sosie z wynurzeń rodzimych artystów i jedynej słusznej wersji historii. Dobre dla zagraniczniaków (forma z resztą to sugeruje), nam przydałoby się coś świeżego w tym temacie. O ile coś świeżego może być jeszcze. A propos buntu, Kazik (który się, o zgrozo, tylko ze dwa razy wypowiada) tam mówi: "Nie było buntu, była próba, wydaje mi się, że udana, życia poza systemem". Ciekawe, jak to się ma do obecnych czasów. Coraz trudniej wybronić swój na poły hormonalny bunt przy Siekierze jako lepszy od buntu fanów wspomnianego Green Day. (Tak wrzucam wrzucam, ale po seansie nabyłem sobie płytę Brygady Kryzys, a co).

Emma pisze...

Jak zawsze próbujesz mnie koniecznie porównać do łyżki, jak za dawnych czasów.
To, że dokument jest dla zagraniczniaków jest na tyle oczywiste moim zdaniem, że pominęłam to w mojej wypowiedzi, fakt. Wstydzę się i w ogóle...
Oczywiście, że dla mnie raczej liczy się wartość sentymentalna, raczej głównie mi o to chodziło, ale też nie zamierzam nikomu pracy opluwać "że mało!", bo osobiście sama raczej bym lepiej tego nie zrobiła.
Akurat za panem Kazikiem jakoś bardzo nie tęskniłam, bardziej za Republiką i Dezerterem... bunt, buntem a ponowoczesność ponowoczesnością. Każdy różni się od kolejnego. Mnie jedynie wkurza czasem mówienie o olaniu system podczas, gdy największy obecnie bunt to "kupienie trampek w H&M zamiast u Adidasa, bo w końcu mamcia dała tylko trzy stówki kieszonkowego!" ;P
Tomaszku, wrzucasz...wrzucasz, ale inaczej świat byłby bardzo nudny.