środa, 24 września 2008

Gdzieś mi dekadentyzmem się sypie...

Już z aurory wystrzał padł, październik ideą zabłysnął
a mówią, że nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.
Litwo ojczyzno moja, ty jesteś jak zdrowie, ile cię cenić trzeba
to wie tylko stryjek i pod warunkiem, że Wrocław to kijek.
Daremne żale, próżny trud bezsilne złorzeczenia przeżytych
kształtów, żaden cud nie zmusi do istnienia, trzeba z żywymi
naprzód iść... iść... iść po nowych drogach, a przecież starsi ostrzegali -
kto nie ma w głowie, ten ma w nogach.
Litwo ojczyzno moja, ty jesteś jak zdrowie, ile cię cenić trzeba ten tylko się dowie
kto cię stracił, bo nic nad zdrowie ani lepszego ani droższego,
bo srebro i złoto to nic. Chodzi o to by młodym być.
Młodości, ty nad poziomy wylatuj, a okiem słońca ogarniaj
ziemi ogromy z końca do końca... artylerii ruskiej ciągną sie szeregi.
Prosto, długo, daleko jako morza brzegi.
Widziałem ich wodza, przybiegł mieczem skinął, grac przestał, róg trzymał.
Wszystkim się zdawało, że to Wojski gra jeszcze, a to wojsko grało.
Daremne żale próżny trud. Na żal, na łzy nie miejsce i czas.
Po ptokach jest - jak powiedział lotnik opylający las.
Na ten czas przenieś moją duszę utęsknioną do tych chwil jakże pięknych,
a przeżytych latem, kiedy łaska pańska na koniku garbusku rozwoziła rekompensatę.
A gdy przyjdą podpalić dom, dom w którym mieszkasz - Polskę.
Kiedy rzucą przed siebie grom, kiedy runą żelaznym wojskiem,
kiedy nocą kolbami do drzwi załomocą, ty ze snu podnosząc skroń
stań u drzwi i oddaj im bagnet i broń - szkoda drzwi.
I wiadomość z ostatniej chwili.
Wypłynąłem na suchego przestwór oceanu, wóz nurza się w zieloność,
jak łódka brodzi. Śród fali łąk szumiących, śród kwiatów powodzi
omijam koralowe ostrowy burzanu...
Ale o co chodzi..........?


Moje brawa dla Andrzeja Poniedzielskiego - jednego z moich idoli monologujących.
Im bliżej wyjazdu... tym bardziej mnie jakiś taki bezsens czasem ogarnia jak nie wiem.
No i zniknę jak Will hunting... =P

czwartek, 11 września 2008

...

No więc tak jak już wybrałam się na studia tak zostałam w dupie bez akademika, a tu juz wrzesień leci....
Zabrałam się za remont, o który mnie męczyli.... i też zostałam w dupie bo nic nie poszykowane.. no bo ile pudeł może dźwignąć dziewoja, która waży mniej niż połowa tych pudeł =/
Żeby zagipsować ściany trzeba zdemontować lampki, żeby zdemontować lampki trzeba wyłączyć prąd w domu, żeby wyłączyć prąd trzeba się na tym znać (a ja się nie znam bo tam jakieś komunistyczne jeszcze bezpieczniki i inne takie O_O)
Połowa to oczywiście rzeczy brata, których tknąć nie mogę bo mama "sobie sama zrobi z tym porządek" (na świętego nigdy chyba...)
Trzeba wynieść komody, a na to siły sama nie mam a pomocy nie ma.. no bo i skąd...
Dzisiaj jestem w połowie w garażu i w połowie drogi do Opola jednocześnie... cały ten seans uwieńczony bratową, która nie może karmić dziecka bo jest na antybiotykach i gorączka 40 stopni... tutaj kończą się moje możliwości stwierdzenia, że młody da sobie radę, a ja bez mieszkania i w syfie to tak jakoś średnio. Ale po prawdzie to chuj to wszystkich obchodzi. No bo i po co. Póki co dowiedziałam się, że ze mnie nie może nikt być dumny oraz, że nic nie potrafię osiągnąć.
No dobra, zgoda, tu mnie macie. Tak więc moje codzienne krwawienia z nosa (z prawego ucha poniekąd też) to już sama sobie na złość pewnie - no bo podobno taka jestem... a może po prostu mam już pewnych rzeczy po "uszy".
Np. tego, że wszyscy mnie cisną na studia... jak już sie na nie dostaje.. to teraz "twoja sprawa, kombinuj". A no dobrze... kombinuje, a że nigdy kombinowanie mi nie szło.. to cóż.
Pewnie aż do samego magistra będę się zastanawiać "dlaczego? po co?"
Jakby to kurwa miało znaczenie. Bo dla mnie tak naprawdę nie ma. można być kimś i nie mieć nic i można być kawałkiem shitu a mieć wszystko.

Jakbym mogła jebnąć to wszystko pod drzwi rozgwiździć i zamknąć drzwi to pewnie bym to teraz zrobiła. Ale fakt, że znowu wszystko musiałabym zrobić sama i fakt, że prędzej czy później tu wrócę i nie mam zamiaru siedzieć w poobdzieranych brudnych ścianach... na łóżku, które łóżkiem nawet nazwać nie można.. jest bardziej przytłaczający niż kowadło, które spada kojotowi na głowę.
Kurwa... czemu ja nie umiem latać?! = (

środa, 3 września 2008

Nowa bijacz xD (idiotka)

"Jestem durniem - durniem patentowanym. Głupcem, kretynem, idiotą i błaznem godnym zamknięcia w Narreutrumie! Cokolwiek wymyślę okazuje sie być szczytem głupoty cokolwiek uczynię te szczyty przekracza.
Solennie przyrzekam, że się poprawię."

Sapkowski



Jak w tytule. Tańszej chyba nie ma nigdzie, dźwięk trzyma po mym usilnym rozciągnięciu strun, oraz po nastrajaniu jej co 15 min. Wreszcie ^^
Choć to dość dziwne jak na na teoretycznego punkowego, metala, który wygląda jak rasowy goth, słucha wszystkiego po za popem, disco-polo i hip-hopem.... a planuje grać folk... O bogowie, ale mam downa z tymi gitarami. Ot może ta jakiś fetysz, czy po prostu coś mi mózg uciska.
Tak czy inaczej. Oto i nowość nad nowościami. (to czarne w środku =P)




Dodatkowo.
Jako, że Emma się nigdy nie zmienia do końca a jej debilizm sięga granic (po czym te granice przekracza) inaczej się skończyć nuda w domu nie mogła.



Z pozdrowieniami dla Zoil, która bardzo dobrze mnie rozumie pod tym względem ;) :P